Prolog

12 3 0
                                    

"...lepiej było udawać zupełnie nieprawdopodobnego, okrągłego bałwana: nie pamiętam ani dnia z całego mojego życia. Choć bij, zabij."

Aleksandr Sołżenicyn, Archipelag GUŁag


Wysoki na niemal dwa metry mężczyzna jeszcze raz spojrzał na podaną mu teczkę. Przeglądał ją dobre pięć minut, od czasu do czasu wracał do poprzednich stron, porównywał cechy szczególne, opisy, czy wcześniejsze wykroczenia, aż wreszcie rzucił krótkie - Adam Patroszewski?- Tak - wyjąkał, leżący w kącie pokoju, skulony chłopaczyna. Na oko miał koło metra sześćdziesięciu, brak widocznych znaków szczególnych. Jedynie jego blond włosy zbytnio nie pasowały do brązowych źrenic - Mam nadzieję, że zmądrzałeś i nasze rozmowa przebiegnie o wiele spokojniej - mówiąc to, zerknął na jego bordowe plecy i delikatnie trzęsące się dłonie - Ja nic nie wiem - wyszeptał, na co mężczyzna z uśmiechem, wycedził, ciche "Podnieść go", na co dwójka wcześniej kryjących się w cieniu służbistów, wyłoniła się i podeszła do zaczynającego się trząść więźnia. Chwycili go pewnie za przedramiona i unieśli nad ziemię, następnie wstał sam dryblas. Adam mógł spojrzeć na jego tabliczkę identyfikacyjną, niestety potrafił wyczytać jedynie "Henker". Ten chwycił za sznur leżący na biurku i przewieszając go przez hak umieszczony na suficie, rozkazał wygiąć jego ramiona ku plecom. Gdy już to uczynili, ze spokojem związał jeden koniec sznura na nadgarstkach chłopaka. Owijając drugi koniec wokół własnej dłoni, zaczął przyciągać go do siebie, tym samym delikatnie unosząc aresztanta. Cały proces zakończył, dopiero gdy jego ofiara mogła opierać swój ciężar jedynie na palcach, wtedy też powrócił do rozmowy - Tak więc, kto wam zlecił rabunek, czy też może nadal podtrzymujesz, iż ukradliście dla samych siebie?

- Ja naprawdę nic nie w... - Henker skinął delikatnie głową, dając tym samym znak swoim ludziom do działania. Ci dość szybko i zdecydowanie uderzyli kilka razy przesłuchiwanego w podbrzusze, by po chwili znów odejść w cień. Rezultatem tego czynu, było jęknięcie i wyplucie odrobiny krwi na białą kafelkową podłogę - Powracając do wcześniejszego, jeśli nadal będziesz utrzymywać swoje zdanie, nie wyjdziesz z tego miejsca żywy, dlatego ci to ułatwić - przerwał i oparłszy się o biurko, wyciągnął swą broń - Powiedz tylko gdzie i kiedy się z waszym pracodawcą a zrobię to dość szybko.

- Nigdy! - wycedził, łapiąc przy tym oddech, nie minęła jednak minuta, gdy zdał sobie sprawę co uczynił - Patrzcie Panowie, czyli jednak macie pracodawcę - podszedł do niego, po czym mocno trzymając za uchwyt swej broni, wymierzył solidny cios w okolicach jego skroni. Patroszewski poczuł wiercący ból, a przed jego oczami pojawiły się mroczki. Po chwili zaś znów usłyszał pytanie - Gdzie się spotykamy?

Nigdy ci nie powiem! - warknął, czego niemal od razu pożałował. Jego krzyk bowiem przy niósł z sobą kolejną dawkę bólu i dyskomfortu - Psie obietnice - dosłyszał i poczuł nagle, jakby był lżejszy. Szybko jednak pojął, o co chodzi, na nieszczęście jednak nie mógł się nijak uratować przed upadkiem. Tak więc zarył twarzą w podłogę, padł na plecy i poczuł silny ból na tyłach głowy. Nagle jęknął, czując przeraźliwe ciepło spod okolic podbrzusza. Później kolejne za łopatkami i następne, wychodzące z okolic kostek.

Inspektor Tomasz Henker zaczął wypełniać swój raport, jednocześnie doradzając katowanemu uczniowi - Tylko odpowiedź cię wyzwoli - ten chyba znów zaprzeczył, jednak tym razem było to na tyle niezrozumiałe, że czterdziestolatek miał pewne wątpliwości. Wreszcie po mniej więcej pięciu minutach takowych negocjacji, podczas których musieli raz ocucić swego podopiecznego, gdyż ten zemdlał z bólu i wymęczenia, wreszcie w sali rozbrzmiało coś, co zmieniło los zatrzymanego - Las... Las przy bunkrach... Tam się spotykają... - funkcjonariusz podszedł do niego i rozkazał zaprzestać bicia. Pozwoliło to Adamowi na spojrzenie w twarz herodowi, zebrawszy w sobie wszelkie siły, zaczął mówić - Oni was zabiją... Znajdą i zarżną jak zwykle ps... - nie dokończył, gdyż przeszkodziła mu w tym kula, która zawitała w jego potylicy. Służbista schował broń, po czym wyszedł z pomieszczenia, przed czas polecając swym ludziom posprzątać.

Cykl EdenuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz