Help me if you can, I'm feeling down
And I do appreciate you being 'round
Help me get my feet back on the ground
Won't you please, please help me....
Wstałam z łóżka i podeszłam do małego stolika na którym znajdował się mój gramofon. Wygrzebałam moj ulubiony album the Beatles i podgłośniłam jak tylko się dało by muzyka towarzyszyła mi w będąc w różnych pomieszczeniach.
Skierowałam się do łazienki po to by wykonać poranną toaletę. Później poszłam zjeść śniadanie, które standardowo składało się kawy. Nie pamiętam kiedy ostatnio zjadłam normalne śniadanie. W pośpiechu wypiłam całą zawartość kubka i pobiegłam do łazienki by się uczesać i zrobić lekki makijaż. Włosy upiełam w wysoki kok, pomalowałam rzęsy i nałożyłam błyszczyk. Wreszcie byłam gotowa by wyjść z domu do pracy.
Znów prawie spóźnione wparowałam do studia nagraniowego. Kupiłam je kilka miesięcy temu po 2 latach harowania jako sekretarka w firmie zajmującej się handlem leków. Dość dyrastyczna zmiana. Na początku było ciężko to wszystko zorganizować. Mialam problemy z zakupieniem wyposażenia. To wszystko udało się dzięki mojej przyjaciółce Sophie, która ma różne znajomości. Poznałam ją podczas przeprowadzki do mojego własnego mieszkania w Londynie. Niosąc wielki karton pełen moich ubrań, potknęłam się o próg schodów i upadłam właśnie na nią. Po tym incydencie pomogła mi się rozpakować i zaprosiła na kawę, bo jak się okazało mieszkała w tym samym bloku.
Zostało mi 10 minut do przybycia zespołu na nagrywki. Nawet nigdy ich nie widziałam na oczy. Wczoraj wieczorem zadzwonił jakiś mężczyzna, który przedstawił się jako Freddie Bulsara. Był ewidentnie podekscytowany i pobudzony, bo koniecznie chciał dzisiaj zacząć pracę nad albumem. Jedyne co wiem to, że grupa nazywa się Queen. Pewnie to kolejny zespół który trzyma się schematów i brakuje mu ambicji.
Powoli mnie to wszystko przygnębiało. Liczyłam, że odniosę jakikolwiek postęp i moje studio stanie się chociaż trochę rozpoznawalne. Czasami mam ochotę to rzucić w cholerę i iść na zmywak do restauracji. Napewno lepiej bym zarobiła niż tu. Ledwo wiąże koniec z końcem. W dodatku tydzień temu mój narzeczony odwołał zaręczyny bo przyznał się, że zdradzał mnie z jakąś bogatą lafiryndą. Gdyby nie Sophie, prawdopodobnie do tej pory nie mogłabym się pozbierać.
20 minut po czasie ktoś zapukał do drzwi wejściowych studia. Gdy je otworzyłam zauważyłam 4 mężczyzn. Moją uwagę przykuł jednak ten najwyższy z ciemnymi lokami. Miał piękne piwne oczy od których nie mogłam oderwać wzroku.
- Możemy już wejść? Brian napewno z chęcią się z tobą umówi po nagraniach - powiedział jeden z nich.
- Tak, wchodźcie i czujcie się jak u siebie - szepnęłam speszona.
- Zapomniałem się przedstawić. Jestem Freddie - odrzekł z uśmiechem podając mi rękę.
- Juliet
- A to jest John, Roger i twój przyszły mąż Brian - dodał wskazując na poszczególnych członków zespołu. Na wzmiankę o 'przyszłym mężu ' spaliłam buraka.Minęła właśnie 4 godzina pracy z chłopakami. Po raz pierwszy tak mile spędziłam czas w pracy. Dzięki głupim pomysłom Freddiego i Rogera mój humor zmienił się diametralnie. Miałam także niezłe widoki na Briana, który z wielkim skupieniem dopracowywał tekst do jednej z ich piosenek.
- Darling która jest godzina? - spytał Fred ziewając.
- 21:50 - odpowiedziałam prawie zasypiając na krześle.
- Czas podnieść tyłki i wrócić do domu bo jutro z samego rana znów nagrywamy - zaapelował Roger. Wszyscy zgodnie zaczęliśmy zbierać swoje rzeczy. Schylając się po moją torebkę poczułam czyjś wzrok na sobie. Gdy się odwróciłam zobaczyłam szanownego pana Rogera. Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem, a on zaczął uciekać. Już miałam za nim pobiec i skopać mu dupe tak jak nauczyła mnie Sophie, ale czyjaś ręka mnie powstrzymała. Był to nie kto inny jak wokalista.
- Nie martw się Brian mu napewno skopie tyłek. Widziałem jak w nim się gotowało gdy Taylor podziwiał widoki - szepnął. Zostawiłam to bez komentarza.
- John jak ty sobie dajesz rade z tą bandą niedorozwiniętych dzieci?
- Z czasem się przyzwyczaisz - odrzekł i znikną za drzwiami wejściowymi razem innymi.Wróciłam do domu i odrazu poszłam do kuchni po butelkę wina. Kolejny raz zapijalam smutki. Brawo Juliet.
Znowu sama,przygnębiona i w dodatku pijana. Miałam juz dość tej samotności. Codziennie późnym wieczorem wracałam do pustego domu. Byłam porażką. Nic mi się nie udawało, nie odnosiłam żadnych sukcesów. Zawsze piąte koło u wozu, zawsze ta nielubiana i ta dla której nie było miejsca na chodniku. Nawet w przedszkolu dzieci robiły wszystko byleby sprawić mi przykrość. Później wybudowałam wokół siebie mur który miał mnie chronić przed zranieniem. Dla innych byłam chamska i czasami wręcz podła. Zburzyła go dwa lata temu moja przyjaciółka. Zawdzięczam jej to, że dzięki niej znów jestem prawdziwą sobą i za jej wsparcie w trudnych chwilach. Na przykład kiedy śpiewała i udawało, że gra na gitarze do jednej z piosenek Beatlesów. Był to najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam. To dzięki niej nadal jestem na tym świecie. Więc można powiedzieć, że zawdzięczam jej życie.
Ostatnio miałam problemy ze snem. Budziłam się w nocy i nie mogłam ponownie zasnąć bo zasypywały mnie różne myśli. Lecz były też noce w których zasypiałam zmęczona od płaczu.
Wyrzuciłam pustą juz butelkę do śmieci i położyłam się do łóżka. Nie mialam nawet siły się przebrać, a co dopiero zmyć makijaż. Zasnęłam w miarę szybko lecz w nocy obudziłam się i zaczelam zastanawiać się czy ktoś tęskniłby za mną gdybym zniknęła.