There is a place
Where I can go
When I feel low
When I feel blue
And it's my mind
And there's no time
When I'm aloneI think of you
And things you do
Go 'round my head
The things you said
Like "I love only you"Obudził mnie dźwięk cholernego budzika. Gdy tylko otworzyłam oczy ból głowy spowodowany wczorajszym wypitym alkoholem się nasilił. Półprzytomna podreptałam do szafki z lekami w poszukiwaniu przeciwbólowych.
Jako wnuczka aptekarza byłam świetnie zaopatrzona. Raz w roku dziadek przywoził mi zapas przeróżnych leków, których w większości nie zużywałam. Był to wspaniały człowiek. Można powiedzieć, że z całej rodziny to właśnie z nim miałam najlepszy kontakt. Gdy odszedł nic nie było już takie same. Zamknęłam się w sobie i przez kilka miesięcy nie wychodziłam z domu.
Po popiciu tabletki podeszłam do lodówki i kilka minut przyglądałam się jej zawartości w poszukiwaniu potencjalnego śniadania. Zastałam tylko mleko i kilka warzyw.
Została mi tylko godzina do nagrywek więc pobiegłam się ubrać i wyszłam z domu do kawiarni. Usiadłam w wielkim fotelu przy oknie i zaczęłam przeglądać ofertę śniadań. Zdecydowałam się na naleśniki z czekoladą i espresso. Czekając na zamówienie przeglądałam gazetę która znajdowała się na stoliku.
Odkładając magazyn zauważyłam mężczyznę wchodzącego do kawiarni. Był to nie kto inny jak Freddie. Gdy Mercury tylko mnie ujrzał zaczął machać i krzyczeć moje imię przez co ludzie patrzyli się na mnie jak na idiotke. Spaliłam buraka i gestem ręki pokazałam żeby się przysiadł
- Darling nie wiesz jak tęskniłem za twoim uśmiechem - powiedział radośnie zamykając mnie w uścisku który odwzajemniłam.
- A ja za twoim nie - powiedziałam złośliwie po czym włożyłam widelec z naleśnikiem do ust.
- Oj kochana przecież dobrze wiem, że mnie uwielbiasz prawie tak samo jak Briana. Gdy wracaliśmy do domu to całą drogę gadał o twoich 'przepięknych brązowych oczach'.Słysząc to zaczęłam się dławić kawałkiem naleśnika, który mi stanął w gardle. Oczy mi się zaszkliły i już w głowie miałam swój pogrzeb i napis na nagrobku 'śmierć z powodu uduszenia się naleśnikiem'. Freddie zerwał się z fotela i zaczął mnie klepać w plecy. Po chwili wszystko już było dobrze a brunet zaczął mnie przepraszać.
- Boże Juliet, przepraszam zachowałem się jak idiota.
- Którym jesteś - dodałam z uśmiechem.
- Jak mogę Ci wynagrodzić to, że prawie umarłaś?
- Nigdy więcej nie zaczynaj tematu Briana gdy jem.
- Masz to jak w banku kochana - odpowiedzial posyłając mi uśmiech. Już miał brać łyk mojej kawy ale w końcu wypalił - Ale musisz przyznać, że chciałabyś aby wjechał w ciebie jak kombajn w zboże? - spytał z cwaniackim wyrazem twarzy.Przez chwilę nie byłam w stanie odpowiedzieć ponieważ totalnie mnie zamurowało.
- Przysięgam, że jeśli w tej chwili nie zamkniesz tej twojej niewyparzonej jadaczki to ci utnę ten pieprzony język! - zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Pieniądze zostawiłam na stoliku i w pośpiechu wyszłam z budynku.Po chwili usłyszałam Freddiego, który krzyczał moje imię. Z zrezygnowaniem wymalowanym na mojej twarzy zatrzymałam się i obróciłam w stronę bruneta.
- Cholernie cię przepraszam Juliet. Obiecuje, że to się nigdy nie powtórzy - nie mogłam się na niego dłużej gniewać. Bez zawahania wtuliłam się w niego - Może to zabrzmi dziwnie ale jesteś dla mnie bardzo ważna. Gdy tylko cię zobaczyłem to wiedziałem, że z ciebie jest zajebista babka. Jesteś dla mnie jak siostra. Tylko nie mów Kash! - Gdy to usłyszałam łzy zaczęły płynąć po moich policzkach.
- Darling czy ty płaczesz? - spytał z troską w głosie
-Nie kurwa rzęsy podlewam - wyszeptałam ocierając policzki od łez. Ten chłopak to najlepsze co mnie ostatnio spotkało. Myślę, że z tego w przyszłości powstanie szalona przyjaźń.- No i to rozumiem darling! A teraz tak szczerze jak na spowiedzi. Podoba Ci się kolega pudel?
- T-tak
- O kurwa wiedziałem! Będę najlepszą swatką a później wujkiem! - objęłam bruneta za ramiona by sprowadzić go spowrotem na ziemię.
- Po pierwsze uspokój fistaszka bo nawet się dobrze nie znamy. Po drugie to raczej nie odwzajemniłby moich uczuć.
Starałam się nie dawać sobie nadzieji lecz Freddie był innego zdania.
- Zorganizuje wam taką randkę że wypierdoli cie z laczków. Jeszcze mi za to podziękujesz.
Załamałam się. Temu człowiekowi nie da się tego wbić do głowy. Uparcie broni swojego zdania i za to go lubię.Spóźnieni dotarliśmy do studia w którym czekali juz chłopcy. Odrazu wzięliśmy się do roboty. Jako pierwsza była piosenka Freddiego "Liar". Z uśmiechem na twarzy oglądałam jak świetnie się bawili nagrywając. Wokół panowała niezwykla miła i przyjemna atmosfera. Oczywiście zdarzały się kłótnie. Wtedy razem z Johnem wychodziliśmy po różne przekąski. Idąc po nie dużo rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Deaky był osobą przy której każdy czuł się swobodnie. Potrafił wysłuchać i doradzić. Idealny przyjaciel. Nie umniejszając Freddiemu oczywiście ale przy Johnie czułam chęć otworzenia się.
- Muszę ci coś powiedzieć Juliet. Tylko wolałbym żebyś nie wspominała o tym Freddiemu i Rogerowi..
- Czemu mam im nie mówić? Czy to coś poważnego?
- Obok Briana zaczęła się kręcić jedna dziewczyna. Nazywa się Chrissie Mullen. Nie chce żeby wiedzieli ponieważ Freddie i Rog wydłubali by jej oczy. Tak się do ciebie przywiązali, że są zdolni zrobić coś Chrissie. Wiem, że ten temat jest dla ciebie niekomfortowy ale musisz zacząć działać. Ta dziewczyna jest serio zdeterminowana i na uczelni nie opuszcza go nawet na krok.
- Deaky ja nie wiem co mam robić - odpowiedziałam zestresowana bo zależało mi na Briane.
- Może jednak zatajanie tego przed Rogerem i Freddiem nie jest dobrym pomysłem? Myślę że trzeba im to powiedzieć. Są dwie opcje:
A) Zabiją Chrissie
B) Doradzą ci co robić- Jestem za. W końcu kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.
- Dobra to teraz wracajmy jak najszybciej by nie zastać trupa Rogera w studiu - zaczęliśmy się śmiać i wyobrażać sobie co mogło zajść podczas naszej nieobecności.Wchodząc do studia ujrzeliśmy Freddiego, który trzymał w dłoni taboret by rzucić nim w Taylora. Za to Brian starał się ogarnąć te przedszkolaki.
- Fredricku Mercury odstaw ten taboret w tej chwili! - krzyknęłam na co on jak potulna owieczka wykonał polecenie.
- Juliet! Boże jak dobrze, że przyszłaś bo ci dwaj się prawie pozabijali. Rzucali w siebie krzesłami i nawet swoim obiadem! Oczywiście to ja musiałem zbierać kawałki ryby z wykładziny - wyczerpany niańczeniem kolegów wtulił się we mnie.Musiałam przyznać, że było to bardzo przyjemne. Jego włosy łaskotały moją twarz a ja po raz pierwszy poczułam motylki w brzuchu. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie.
Gdy się od siebie oderwaliśmy oboje zawstydzeni spaliliśmy buraka. Roger i Freddie wytrzeszczyli oczy a John zachichotał jak mała dziewczynka.Reszta nagrywek minęła w miarę szybko i spokojnie. O godzinie 18 zamykałam już studio. Tym razem zamiast skierować się prosto do domu wybrałam się na spacer do mojego ulubionego miejsca na obrzeżach miasta. Było to moje miejsce, które odwiedzałam często jako dziecko gdy czułam się przygnębiona.
Chciałam się zrelaksować, ale zamiast tego moją głowę zalały myśli o pewnym chłopaku z burzą loków. Nagle uświadomiłam sobie coś bardzo ważnego..
____________
Muszę przyznać, że nie sprawdzałam dokładnie tego rozdziału więc może być trochę błędów.
Piszę tą książkę terapeutycznie więc rozdziały raczej nie będą regularnie. Mam nadzieje, że jednak komuś się spodoba a może nawet pomoże w trudniejszych chwilach.
Julia