Can't help falling in love with you.

887 20 6
                                    

- Ruszaj dupę Jennifer. Nie będę znowu słuchać, że nie masz kondycji, jak nie próbujesz jej zrobić. - krzyczę do przyjaciółki, która jest za mną w okrążeniach. - Zostały jeszcze tylko cztery, dasz radę. Następna jazda jutro o 11. Lodowisko będzie otwarte, więc może być trochę ludzi, ale damy radę.

- Jutro jest sobota! Nigdzie się nie ruszam. Szczególnie, że już wiem, gdzie będę miała zakwasy po dzisiaj. Wszędzie! - odkrzykuje mi, gdy zjeżdżam na ławkę, przebrać z powrotem buty.

- Dobra, jutro ci odpuszczę, ale jeśli jednak zechcesz zmienić zdanie i do mnie dołączyć, to nie krępuj się.

- O mój Boże, odmarzły mi wszystkie palce, te u nóg też. - stwierdza, gdy dosiada się do mnie.

- Mówiłam, weź cieplejsze skarpety. Nic ci nie będzie.

- Ja już widzę jak odpadają. - zaśmiałyśmy się obie.

- Muszę już uciekać.

- Początek roku, a ty już pały masz. Idziesz pierwszy raz do wiedźmy?

- Tak, mam dziś korki Jen, a Tobie mówiłam, żebyś przestała ją tak nazywać. - wywracam oczami na słowa przyjaciółki i powoli się podnoszę.

- Oj przepraszam, twoja ukochana pani profesor McCulkin.

- Wywaliłaś się na głowę, gdy nie patrzyłam? - mierzę ją poważnym wzrokiem. - Zwijam się, bo muszę jeszcze wrócić do domu się przebrać, więc na bank się spóźnię. Spiszemy się potem. - całuję dziewczynę w policzek i odchodzę w stronę wyjścia.

- Ubierz się dla niej jakoś seksownie, żeby chociaż kobita miała sobie na co popatrzeć! - słyszę jeszcze za plecami, zanim wychodzę na parking.

Kieruję się do domu blondynki spóźniona już 5 minut, a drugie tyle jeszcze zostało mi na dojechanie. Oczywiście napisałam jej, że się spóźnię, by kobieta wiedziała, że w ogóle mam zamiar się pojawić. Mam nadzieję, że chociaż mój strój jej to wynagrodzi. Ubrałam trochę przykrótką sukienkę typu polo, z dość wyciętym dekoltem w literę v. Pukam do drzwi i odsuwam się od nich o krok. Odwracam się jeszcze w stronę auta patrząc, czy aby na pewno je zamknęłam, a w tym czasie słyszę zamek.

- Dobry wieczór pani p.. - nie dokańczam, bo widok kobiety mnie oszałamia. Nie jest tak wystrojona, jak na codzień w szkole. Ma szare, odrobinę za duże dresy; białe, zaciągnięte na nie skarpety i zwykłą koszulkę z napisem: "I just need your eyes on me, so I can see you watching me moving." związaną nad pępkiem. Włosy, które zwykłam widzieć spięte, są rozpuszczone na ramiona, a twarz nie zawiera ani grama makijażu. Nie jestem w stanie wykrztusić z siebie ani słowa, bo oczarowuje mnie ta wersja jeszcze bardziej niż kiedykolwiek.

- Wejdziesz czy będziesz tak stała? Wiem, że wyglądam nieodpowiednio, nie musisz mi tego mówić wzrokiem. - spuszcza głowę i przepuszcza mnie w drzwiach, a ja w głowie uderzam się w czoło, że pozwoliłam jej tak pomyśleć.

- Zupełnie nie to miałam na myśli. - widzę, że kobieta się delikatnie rumieni, ale nadal nie podnosi na mnie wzroku.

- Przepraszam, po prostu byłam bardzo zmęczona i niedawno wstałam.

- Przecież też jest pani człowiekiem. Ma pani prawo odpocząć. - prowadzi mnie do salonu, a ja spostrzegam jak ładnie ma urządzone mieszkanie. Utrzymane jest w jasnych kolorach i zawiera ciepło odzwierciedlające kobietę. Większość osób w szkole uważa ją za niezwykle oziębłą i surową, nawet wśród nauczycieli ma taką opinię, co musi być niezwykle krzywdzące, chodź pewnie z niczego się ona nie wzięła. Jednak mnie udało się poznać ją od tej delikatnej strony, co niesamowicie mnie cieszy.

More Than That / one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz