1

163 10 25
                                    

Myśleliście kiedyś co by było gdyby wasz związek był oderwany od rzeczywistości? Szalony? Nierealny?.. Nie? Spokojnie Chapa też tak nie myślała. Mimo że nie szukała chłopaka ciągle myślała jaki on mógłby być.. Jej ideał .Słodki ..Miły...Mądry....
przystojny...
Jedyny chłopak który pasował w jej opis to Creston.. Chłopak z knajpy niedaleko. Chodziła tam gdy tylko mogła. Gdy miała czas aby popatrzeć w jego oczy. Siedząc na kanapie z łokciem opartym o stół myślała o słodkim chłopcu.. Z transu wytrącił ją Bose .Chłopak jak nikt inny potrafił ją czasem zdenerwować

-co ty znowu robisz Bose? -zapytała wracając do rzeczywistości-na prawdę aż tak ci się nudzi?

- próbuje ułożyć te kostkę ale coś mi nie wychodzi

-no nie dziwne jak rozwaliłeś ją na milion kawałków

-milion? Zaledwie koło 30

-Bose tak się tylko mówi wcale nie chodzi o dokładną liczbę a o to że jest tego bardzo dużo- powiedziała dziewczyna wstając z kanapy

-wybierasz się gdzieś?

-tak do Hip Hop Purée

-do tego chłopaka? Cratona?

-Crestona i nie nie idę do niego chce zamówić coś do jedzenia i to tyle już nie mogę?

-myślałem że zostaniesz tutaj ze mną...Nikogo nie ma nie chce siedzieć sam mogła byś pomóc mi ułożyć te kostkę...

-nie tak się układa kostkę Bose nie wolno jej rozwalać zniszczyłeś ją już jej nie naprawisz

-ale...

-Bose nie ma żadnego ale czy ty naprawdę nie rozumiesz że to ci nie wyjdzie?- podirytowana Chapa podniosła lekko głos

-spokojnie Chapla

-ty też?!- zdenerwowana dziewczyna uderzyła z pięści w szafkę. Na jej nieszczęście nie zauważyła że nieostrożność Raya prawie ją skrzywdziła. Ubiegłego dnia Manchester przestawiał wszystko w losowe miejsca od tak bo się mężczyźnie nudziło.. Uderzając pięścią Chapa sprawiła że figurka słonia źle stojąca na szafie poleciała prosto na jej głowę.

- Chapa uważaj!- Na szczęście chłopak który był w gotowości swoją telekinezą zatrzymał figurkę minimetr od głowy niczego nie spodziewającej się dziewczyny

-co?! Co znowu?

-popatrz do góry

-po co- zdenerwowana dziewczyna niechętnie skierowała swój wzrok ku górze. Widząc metalowego słonia chwilowo aż zamarła

-Bose czy ty właśnie?

-uratowałem ci życie? Może tak może nie. Jednak bardziej tak ,ale spokojnie nie musisz mi dziękować

-wcale nie miałam takiego zamiaru aby ci dziękować. - W jej głosie słychać było lekki strach a zarazem zaintrygowanie zachowaniem chłopaka. Nie spodziewała się po nim tego że mógłby w jakiś sposób jej pomóc. Zawsze to ona pomagała mu a tu nagle taka zmiana. Uważała chłopaka za niezdarę któremu trzeba pomagać bo prędzej czy później zabije się kartką papieru.

-no dobrze ale może jednak została byś mi trochę pomóc...- zapytał chłopak odstawiając słonia z powrotem na półkę...

-no dobrze mogła bym ci pomóc...- usiadła w pewnym momencie obok chłopaka- ale wiesz że to nie jest możliwe

-wiem ale spróbować zawsze może

-czyli wiesz że coś jest niemożliwe a i tak próbujesz to zrobić

-myślę że jeśli bardzo czegoś pragniesz albo bardzo kogoś kochasz. Wszystko jest możliwe. Gdy się starasz i ci zależy można zrobić i osiągnąć wiele. Nawet gdy zechcesz Chapa dasz radę przenieść góry.

-tak myślisz? To chyba jedno z mądrzejszych zdań jakie usłyszałam od Ciebie od dawna...gdyby tylko inni to usłyszeli. Szkoda że nie mam tego nagrane bo mi nie uwierzą

-ja tak nie myślę jestem tego pewny. Wystarczy wiara a wszystko będzie możliwe.

Chapa słysząc słowa chłopaka bardzo się zdziwiła. Wszystkiego spodziewała się po jego głupich prubach złożenia połamanej kostki bez kleju, ale nie tak mądrych słów...nie słów które nie jedna zraniona osoba chciała by usłyszeć...slów które nie jedną osobę podniosły by na duchu....Takich słów z ust chłopaka zachowującego się jak piencio letnie dziecko nie potrafiące otworzyć lizaka. Pomyślała w tym momencie że może jednak nie zna Bose'a na tyle aby móc go w stu procentach ocenić.

Chcąc nie chcąc zapatrzyła się w niego nie zdając sobie sprawy że milczy, że wpatruje się w jeden i ten sam punkt dobre dziesięć minut nie odrywając ani na chwilę wzroku.

Zamyślenie znowu przerwała jej tuba którą wjechali Miles i Mika

-Myślę że zostawienie ich samych nie było do....o Chapa widzę że Bose jeszcze żyje...oooo i próbuje złożyć kostkę...

-Tak Mika próbuje bez sensu złożyć kostkę która sam rozwalił mówiąc że ma to drugie dno

-jakie drugie dno...

-nie ważne gdzie byliście?

-pomagaliśmy Rayowi znaleźć jakąś farbę bo chciał iść do fryzjera przefarbować końcówki. Głupi pomysł ale zgodziliśmy się mu pomóc

-okej i jak to się skończyło?

-stwierdził że jego włosy są perfekcyjne i nie potrzebują jednak żadnej odmiany a nam kazał wracać do gniazda

-okej a w takim razie gdzie jest Ray?

- poszedł znowu próbować dodzwonić się do Henryka który na nowo wrócił do Dystopii po odwiedzinach. A co u was Chapa co robiliście z Bosem tutaj?

-uratowałem Chapie życie.- Powiedział wyraźnie dumny z siebie chłopak

-jak to uratowałeś jej życie? bo nie rozumiem

-na głowę jej prawie spadł ten słonik z szafy jednak nic jej się nie stało bo udało mi się go złapać moją mocą

-ooo to wspaniale ..Chapa?

-cooo?

- podziękowałaś mu chociaż?

-ja no tak jakby

-czyli nie ..Bose podziękowała ci?

-powiedziała że nie musi mi dziękować

-nie ładnie Chapa powinnaś ......

Dyskusje dzieciakom przerwał Ray wjeżdzający tubą. Gdyby było to normalne wejście wszystko było by dobrze jednak ten już na samym wejściu pokazywał swoją obecność zaczynając krzyczeć. Wybiegł z tuby jak oparzony

-dzieciaki !! Miles! Mika! Bose! Chapa!

-co się dzieje czemu krzyczysz Ray?- zapytała Mika którą od krzyku mężczyzny zabolało ucho.. Przez dobre dwie sekundy miała wrażenie że ogłuchnie- naprawdę nie musisz tak głośno jeszcze nie jesteśmy przez Ciebie bez słuchu prawda?

-Mika ma rację każdy z nas cię bardzo dobrze słyszy Ray więc mów o co chodzi

-dobrze Mika wybacz Chapa a więc mamy wolne!

-co? dlaczego? I dlaczego aż tak się cieszysz z wolnego od tak zostawisz miasto nic nie robiąc?

-Słuchaj Chapa wyjeżdżamy na cztery dni wszyscy z Henrykiem do Paryża na wycieczkę. Nie na żadną misję tylko odpocząć na wycieczkę.

- o mój Boże naprawdę możemy jechać z wami?

- tak Mika w końcu jesteśmy drużyną

Chapa nie wiadomo czemu posmutniała.. Paryż? Miasto miłości jak żadne inne miasto.. Nie chciała zbytnio jechać jednak wiedziała że nie może zostawić przyjaciół ..postanowiła próbować cieszyć się wyjazdem tak samo jak oni
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
1018 słów


°Henry Danger°Shot°ChoseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz