❤️

358 29 23
                                    

Oikawa czuł się okropnie. Wiedział, że ma przesrane. Za chwilę stanie się jedną z nielicznych osób, która twarzą w twarz pozna szefa korporacji. Jechał właśnie windą na ostatnie piętro, najwyższego w mieście wieżowca, i z każdą chwilą serce coraz bardziej podchodziło mu do gardła.

Pracował tutaj dopiero od dwóch miesięcy, przez co skoro był najmniej doświadczony, musiał brać na siebie większość przewinień. Taka panowała tu hierarchia, i doskonale to rozumiał. Był w 99% pewien, że wie o co chodzi. I był na 99% pewien że wyleci.

A mianowicie na imprezie integracyjnej co niektóre osoby przesadziły z alkoholem, amfetaminą, i chuj jeszcze wie z czym. I kompletnie im odpierdoliło. Może i Tooru też przesadził. Nie zaprzeczał. Ale przynajmniej wszystko pamiętał.

Tak więc mógł powiedzieć, że na przykład:

Tanaka bez powodzenia podrywał wszystkie dziewczyny, oczywiście bez powodzenia, więc pod koniec imprezy tak się załamał, że postanowił zruchać drewniany filar. Potem z nieludzką siłą wyrwać go, i wyrzucić przez okno. To dowodzi, że dla niektórych osób samotność jest niebezpieczna. 

Noya wraz z Hinatą sprawdzali wytrzymałość karnisza. Noya został zawinięty w firankę, a Hinata bujał się na nim jak na jakiejś lianie. Tak więc jak się można było spodziewać, karnisz został wyrwany ze ściany. 

Kentarō, jak się okazało, wcale nie był takim wściekłym psem, bo błagał prysznic służbowy, by ten przestał płakać. 

Tendou dorwał się do gaśnicy, i zaczął w najlepsze wpierdalać pianę. Na szczęście nie zdążył się napchać tą sztuczną pianą, ponieważ w pobliżu znajdował się Wakatoshi, który przez resztę wieczoru czuwał nad tym schlanym pajacem.

 Koganegawa też się czegoś naćpał, bo próbował wleźć do służbowej lodówki. Bredził coś, że mu gorąco, i że mózg mu się gotuje. Cóż biedaczek zapomniał, że by mózg zaczął się gotować, najpierw musiałby tam być.  Został przywiązany do stołu. 

Za to chyba jedyna całkowicie trzeźwa osoba, jaką był Akashi, siedziała skulona w kącie, i patrzyła z lekkim przerażeniem na ten cały rozpierdol. Taka pocieszna duża kulka nieszczęścia i strachu. Biedny facet.

Ale i tak najbardziej odbiło  Bokuto z Kuroo. Ci idioci, wiedzeni fazą narkotykową, wmówili sobie, że są tajnymi agentami pod przykrywką, których zadaniem jest zniszczyć ściśle tajne  dokumenty przetrzymywane w ściśle tajnym, strzeżonym pomieszczeniu. 

Jak każdy się może spodziewać, ich celem było nic innego, jak biuro kierownika działu- Keishina Ukaia, który oświadczył że nie będzie brać udziału w barbarzyńskiej popijawie, ponieważ ma następnego dnia spotkanie, z prawdopodobnie najważniejszym klientem w całej historii firmy, i nie zamierza być na kacu. 

Prawdopodobnie i tak by się nie upił, bo legenda głosi, że nikt nigdy nie zdołał go upić. A śmiałków którzy próbowali, było wielu.

W każdym razie nie zamierzał przychodzić, więc dał klucz do biura Daichiemu, ponieważ uważał go za najbardziej odpowiedzialną osobę w tym całym porytym towarzystwie. 

Och biedny naiwny Ukai...

Chyba biedak nie zdawał sobie sprawy, że jeśli Bokuto i Kuroo czegoś chcą, to dopną celu. Szczególnie jak są nachlani. Wtedy to już całkiem tracą wszelkie opory. O ile kiedykolwiek jakieś mieli.

Takim więc zrządzeniem losu zabrali mu klucze, i Daichi wyleciał przez okno. Na szczęście z pierwszego piętra na jakieś wyjątkowo miękkie krzaki, więc skończyło się na paru siniakach.

7 years||Iwaoi||+18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz