Lucent

213 23 171
                                    


To nie tak, że Min Yoongi nie lubił zimy. Uwielbiał sobie za to po prostu ponarzekać. Na zimno, śliski chodnik, brak białego puchu, pokrywającego dachy wieżowców, tłumy ludzi na zakupach świątecznych. Ale sama pora roku fascynowała go i przynosiła ze sobą szczęśliwe wspomnienia minionych świąt i wyjść na lodowisko ze starszym bratem. Kochał te leniwe, przyjemne wieczory, podczas których mógł wypić ogromny kubek ulubionej herbaty, przeczytać od dawna odkładaną książkę czy popatrzeć na przyozdobione lampkami ulice Seulu. Cenił te krótkie momenty, które mógł poświęcić tylko dla siebie. Problemem był mróz, który doskwierał mu gdy późnymi popołudniami wracał z pracy, ale mimo to, zima kojarzyła mu się jedynie z ciepłem i miłością.

Jednak mimo, że była to jego ulubiona pora roku, tym razem nie umiał w pełni się nią cieszyć. Już od jakiegoś czasu doskwierała mu samotność, którą w tym okresie szczególnie odczuwał. Wychodząc z domu, widział mnóstwo par trzymających się za ręce, spacerujących w świetle lamp po parku, siedzących w kawiarniach i popijających gorące napoje. Co ciekawe, nigdy nie wyglądali jakby było im zimno. Pragnął mieć kogoś z kim te krótkie zimowe dni i długie wieczory staną się pełniejsze. Kogoś z kim będzie mógł dzielić się pierniczkami przyniesionymi od Seokjina, oglądać głupie dramy i patrzeć na delikatne płatki śniegu, po których nie będzie śladu już na następny dzień.

Może to błahe i głupie, ale właśnie takie myśli coraz częściej krążyły w głowie mężczyzny, który popijając pomarańczową herbatę, wpatrywał się w rybkę pływająca wzdłuż dużego akwarium, ustawionego pod półką z książkami. Kiedyś jego mama powiedziała, że gdy masz osobę, na której ci zależy to rozświetla ona wszystkie twoje mroki, wybija się na tle innych szarych ludzi i jest źródłem twojego szczęścia i energii. Yoongi zawsze słysząc te słowa wyobrażał sobie miłość jako coś najjaśniejszego i najcieplejszego w całym wszechświecie. Musiał teraz po prostu znaleźć swoje prywatne światło, które będzie go ogrzewać w zimne wieczory i przynosić mu radość. Łatwiej powiedzieć niż zrobić.

Wygrzebał się z miękkiego koca i podniósł z wygodnego fotela. Przeszedł przez salon i przestąpił próg kuchni. Skierował się do zlewu, po drodze zgarniając czajnik elektryczny, który napełnił wodą. Herbaty nigdy za wiele. Tak brzmiało jedno z jego mott życiowych. Gdy czekał na zagotowanie się wody spojrzał na telefon, zostawiony na blacie. Zmarszczył brwi, gdy na wyświetlaczu dostrzegł imię Jina. Oprócz połączenia Min zobaczył też dwie nieprzeczytane wiadomości.

Jin-hyung: oddzwoń jak łaskawie spojrzysz na telefon

Jin-hyung: pewnie znów wlewasz w siebie hektolitry herbaty smętnie patrząc w okno, żal

Yoongi lekko się uśmiechnął. Cały Seokjin, nic dodać, nic ująć. Mimo, że tego nie przyznawał to uwielbiał Jina, jego zaczepki i głupi humor. Często narzekał, że powinien już wyrosnąć ze swoich durnych żartów, ale tak naprawdę bardzo doceniał jego starania, gdy w gorsze dni próbował choć trochę go rozweselić. Nigdy jednak mu się do tego nie przyznawał. Nie chciał dać mu tej satysfakcji.

Zalał herbatę wrzątkiem i udał się z powrotem do salonu. Gdy umościł się już wygodnie w szarym fotelu i okrył miękkim kocem, wybrał numer przyjaciela. Po dwóch sygnałach mężczyzna odebrał.

- No myślałem, że się nie doczekam jaśnie księcia.

- Też miło cię słyszeć, Jin-hyung. - powiedział z uśmiechem, upijając pierwszy łyk herbaty i delektując się jej smakiem. Malinowa była jednak zdecydowanie lepsza, niż ta pomarańczowa.

- Która to już dzisiaj? Słyszę, że siorbiesz.

- Trzecia, jeszcze nie przedawkowałem. Uspokój matczyne zapędy, jestem na to za stary. Chciałeś coś?

Lucent || YoonSeokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz