Zmiana

91 2 1
                                    

Chciałbym tylko się z wami przywitać i powiedzieć że pierwszy raz pisze takie coś i przeprszam bardzo jeśli będą błędy ortograficzne ale nikt tego nie sprawdza a z ortografii to ja najlepsza nie jestem...miłego czytania życzę :)

W świecie mugoli...oj ludzi, żyła pewna dziewczyna. O imieniu Emily Black. Była normalną dziewczyną chodzącą do normalnej szkoły i żyjąc jak wszyscy inni. Nie miała ona przyjaciół bo nie byli jej oni potrzebni, wolała żyć w samotności. Mieszkała z mamą w Nowym Jorku w centrum miasta. Dnia swoich 14-tych urodzin stało się coś czego się niespodziewała. Odwiedzili ją i jej mamę jacyś dziwni mężczyźni.

POV EMILY

Kiedy mama zawołała mnie na dół do salonu zerwałam sie z łóżka szczęśliwa bo z okazji moich urodzin miałyśmy jechać do zoo. Schodząc po schodach słyszałam głos mojej mamy i jakiegoś mężczyzny. Rozmawiali o jakiejś szkole i, że w końcu muszę się o czym dowiedzieć. Zaskoczyło mnie to jak zeszłam do salonu a w nim był jakiś siwy i brodaty Pan a obok niego jakiś inny facet w czarnym ubraniu, włosach jak atrament, a wyraz jego twarzy mówił ewidentnie że nie lubi świata.
-Dz..dzień dobry-powiedziałam wahają się.
-O cześć córeczko, poznaj Albusa  Dumbledora, a to Severus Snape-powiedziała uśmiechnięta mama wskazując na mężczyzn-usiądź Emily musimy porozmawiać.
Usiadłam zdezorientowana bo nie wiedziałam co sie dzieje.
-Emily Lauro Black to jest odpowiedni moment byś w końcu dowiedziała się kim jest rodzina Blacków i kim jesteś ty.-mama wyciągnęła z torby jakiś wielki kawałek tkaniny, po czym powiedziała- A oto drzewo genaologiczne rodziny Blacków. -zaczęła wymieniać jakieś prababcie, wujków, ciocie, kuzynki aż w końcu powiodziała-a to twój ojciec Sirius Black...-umilkła, całą uwagę skupiono na mojej reakcji. Z wielkimi oczami otwartymi na oścież wystekałam-tata..?-z kamienną twarzą Pan Dumbledor skierował sie do mnie-Emily jesteś czarownicą i to jedną z najpotężniejszych w świecie, i dlatego zabieramy cię do szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie.-skoczył mówić z uśmiechem
W głowie miałam tyle pytań, co jak to do jakieś szkoły?! Ja mam szkołę, dom, mamę, jakiego czarodziejstwa, jedną z najpotężniejszych czarownic?! Co ale jak to? Nie wiedziałam co myśleć więc po chwili spytałam tylko-kiedy?-Severus Snape w dość szybki i oschły sposób odparł -za tydzień.
Chwilę później moja mama kazała mi iść do pokoju. Ja poszłam, a oni zaczęli rozmawiać. Nie za bardzo obchodziło mnie o czym rozmawiali,szybko poszłam do pokoju i po hucznym zamknięciu drzwiami położyłam się na łóżko. Mówiłam do siebie-jaka szkoła, jaka magia, czy to jakiś sen?!-nie widziałam co robić. Leżałam tak już godzinę, dwie, trzy, aż tak w pewnym momencie zasnęłam. Obudziły mnie następnego dnia wołania mamy na śniadanie.-Córeczko śniadanie czeka-odrazu po usłyszeniu tych słów wstałam przebrałam się, ponieważ ostatniej nocy zasnęłam w ubraniach. Zeszłam na dół do kuchni, a na stole czekały już na mnie moje ulubione gofry. Był poniedziałek, ostatni tydzień wakacji. Moja mama jak zawsze szykowoła sie do pracy. Przed wyjściem za drzwi domu powiedziała tylko-Jak wrócę bądź gotowa bo zabieram cię na małe zakupy, przed nowym rokiem szkolnym.-odrazu po tych słowach wyszła.
Dzień minął mi normalnie, oglądałam telewizję, sprzatałam trochę i...no tak, myślałam. Strasznie dużo myślałam, dlaczego ja? Czy to naprawdę się dzieje? I kiedy uzyskam odpowiedzi na moje wszystkie pytania? Przed godziną 14 zaczęłam się szykować tak jak mama kazała. Ciekawe o jakich zakupach mama mówiła? I gdzie my mamy niby kupić rzeczy do magicznej szkoły? Przecież nie w normalnym markecie,a moze jednak? Nie wiem. Chwilę po tym jak wyszłam z pokoju usłyszałam głos mamy-JESTEM!- głośno krzyknęła-ide! -odpowiedziałam, wzięłam szybko mój telefon, torbe i poszłam na dół do mamy.-o jesteś, szybko idziemy-ruszyłam w stronę drzwi jednak mama zatrzymała mnie i powiedziała-dziś podróżujemy inaczej-podała mi dłoń po czym poczułam jagby świat do około rzucał mną na wszystkie strony, chciało mi się wymiotować i z strachu krzyczałam-o już jesteśmy- powiedziała mama, a gdy już otworzyłam oczy zobaczyłam ulice, pełno ludzi, dziwne sklepy i mamę ruszającą w głąb tłumu. Szybko poszłam za nią by sie nie zgubić.
-Mamo gdzie my jesteśmy?-spytałam
-Emily to jest ulica pokątna.-że co? że jaka? pokątna? nigdy nie slyszlalam, pomyślałam sobie ale dużo czasu nie minął i moja mama zatrzymała się przy jakimś sklepie i powiedziała-tu kupimy piuro, kociołek i inne potrzebne przybory. A potem jak już kupimy wszytko tutaj ja ci pokaże gdzie masz iść po różdżkę, a ja pójdę po niespodziankę dla ciebie, okej?
-okej..-powiedziałam niepewnie.
Po kupieniu wszystkiego wyszłyśmy z sklepu, mama pokazała mi drogę gdzie mam iść, a sama poszła zupełnie w drugą stronę, powiedziała że będzie na mnie czekać przy samym początku tej ulicy. Po chwili pobiegłam tam gdzie mi kazała. Ale nie patrzylam przed siebie tylko oglądałam się do okoła jak pełno tu dziwnych i magicznych rzeczy, nagle uderzyłam w coś i upadłam na ziemię. Podniosłam wzrok do góry i usłyszałam.
- O mój boże przepraszam, choć pomogę Ci wstać-chłopak o rudych długich włosach wyciągnął rękę w moją stronę a jak już wstałam i otarłam oczy, nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Przed mną stało nie jednen rudzielce lecz dwóch. I to takich samych!
-Chyba za mocno uderzyłam głową bo widzę podwójnie- powiedziałam. Usłyszałam tylko ciche śmiechy.
-Jestem Fred, a to George mój brat bliźniak. A ty jak masz na imię?
-Emily, Emily Black...-powiedziałam niepewnie. Chłopacy patrzyli raz na sobie raz na mnie i po chwili jeden z nich powiedział
-Black? Tak?
-Tak
-Hm ciekawe...-popatrzyli sie na siebie jagby myśleli o tym samym. Po chwili Fred spytał się mnie
-Idziesz do Olivandera po różdżkę? On ma najlepsze. Zna sie na rzeczy.
-Tak po różdżkę idę, a wy? - spytałam trzymając się za głowę z bólu.
-My własnie idziemy do Esów i Floresów. Może na ciebie poczekać i pójdziesz z nami? To na samym końcu ulicy.-pomyślałam że tak właściwe czemu nie i tak miałam iść na koniec ulicy, więc bez zastanowienia pokiwałam głową na tak i weszłam do sklepu. Pan Olivander odrazu wiedział że mam na imię Emily Black. Bardzo długo wybierał różdżkę idealną dla mnie, ale w końcu znalazł odpowiednią. Zapłaciłam i wyszłam z bliźniakami. Całą drogę mnie rozśmieszali. Aż doszliśmy do końca ulicy gdzie czekała na mnie mama z jakąś kobietą, jak sie później okazało była to mama nowo poznanych chłopaków. Mamy już się od jakiegoś czasu znały więc zdecydowały że razem z mamą mamy przyjść do nich następnego dnia w odwiedziny. Chwilę jeszcze porozmawiały, ja poznałam resztę rodzeństwa, a po zakończeniu rozmowy pożegnaliśmy się i razem z mamą wróciłam do domu. A i jeszcze zapomniałam wspomnieć, niespodzianką była sowa, czarna, z błyszczącymi oczami sowa, była piękna. Po wejściu do pokoju przebraniu się w piżame odrazu zasnęłam. Tak minął mi pierwszy dzień niesamowitych wrażeń.

Okej mam nadzieję że wam się podoba. Postaram sie zrobić tak żeby w każdym rozdziale było conajmniej 1000 słów. w tym mamy już 1154. Napisz w komentarzu czy ci się podobało i życzę miłego dnia,nocy, wieczoru czy tez poranka.

Panna Black | Fred Weasley*ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz