Samotność. Cisza i spokój, które towarzyszą temu zjawisku są niezastąpione. Lecz czasem nawet największy introwertyk potrzebuje drugiej osoby. Chęć poczucia bliskości staje się zbyt silna. Silniejsza, niż kiedykolwiek. Osamotnienie powoli cię przerasta, a przygnębienie zdaje się być jedynym uczuciem towarzyszącym ci w twojej marnej egzystencji. W końcu nadchodzi dzień, który kończy pasmo niepowodzeń. Poznajesz ich. Ich obecność w twoim życiu wyciąga Cię z głębokiej rozpaczy po stracie bliskich osób. Stają się nie zastąpieni, a każdy dzień spędzony bez nich traci kolory. Pośród nich jest jednak ktoś wyjątkowy. Ktoś, kogo traktujesz inaczej, niż całą resztę. Całkowicie tracisz dla niego głowę, ale to uczucie wpędza cię tylko w głębsze poczucie beznadziei. Uczucia wymykają się spod kontroli. Smutek zostaje zastąpiony silnym gniewem, a z wesołej dziewczyny, która jeszcze jakiś czas temu tryskała życiem pozostał tylko wrak człowieka. Miłość nie jest jednak tak piękna, jak można było się spodziewać. W książce pojawiają się wulgaryzmy. Nic, co jest zawarte w opowiadaniu nie miało miejsca w rzeczywistości. Jezu jak ja nie umiem w opisy, no cóż. *Do 8 rozdziału jest to największy cringe całego tego opowiadania. Postaram się jakoś to zmienić, tzn. rozbudować to, żeby nie było tak chaotyczne itd ale nie wiem, czy uda mi się to w jakikolwiek sposób naprawić. Więc proszę nie zrażać się do tego, bo później jest (według mnie) lepiej🙃*