Biegnę ku ciemności. Ono szumi, zdycha i przesłania widok morza. Gwiazdy mimo swojej obecności nie wskazują drogi odwrotu.
Piasek blady, nieżywy stoi pod moimi stopami na przypływ czekający, jak ja na swą niechybną śmierć.
- Stój, zaczekaj! - krzyczy wiatr nie bacząc na to, iż się nie znamy. Oh, szkoda, że to nie byłeś ty.
Morze zaczyna wzdychać, choć w sumie robi to od zawsze, z niecierpliwości się przybliża; czuję to w kościach.
Odlecę i zakończę to wszystko.
Skacze. Niema drogi ucieczki...