Zaprosimy fragmentem, być może wzbudzi ciekawość i przy okazji nakłoni do śledzenia naszego grupowego opowiadania „Honor i respekt”.
– Poszłaś tam gdzie mogli cię zabić – warknąłem i starałem się zapanować nad odruchami, zapragnąłem zwolnić. – A ja poszedłem tam po ciebie. Wszedłem bez pistoletu. Bardzo więc proszę, skończ nazywać mnie bandytą.
– Nieuzbrojony żołnierz wciąż jest żołnierzem. Nieuzbrojony mafiozo, wciąż jest mafiozem – wygłosiła swoje mądrości.
– Stul dziób, bo nie pierwszy raz uratowałem ci życie.
– Złodziej ukradnie miliony, a myśli, że ochłapy rzucone biednemu żebrakowi otworzą mu drogi do raju – wydrwiła w złości.
– Sandra, błagam cię, skończ! – uniosłem się.
– Zmyj jeszcze krew z rąk w święconej wodzie i oczekuj świętych stygmatów – drwiła dalej.
Zwolniłem. Uderzyłem w klakson. Zatrzymałem samochód i oczekiwałem aż służba otworzy bramę.
– Po co to robisz? – zapytałem, siląc się na spokój.
Z wyrazu jej twarzy wyczytałem, że nie wie o co mi chodzi.
– Nieustannie prowokujesz. Prowokujesz mnie, moich wrogów, a nawet samego, pierdolonego Boga, w którego tak wierzysz! Na co to, kurwa? Po co, do cholery? Testujesz jego miłość czy moją!?
– Ty mnie nie kochasz – stwierdziła zmęczonym, zapijaczonym głosem.
– Kocham – zapewniłem, choć było to niczym więcej niż niechętnym warknięciem przez zaciśnięte zęby.
– Chcesz posiadać, a to różnica. Jak niegdyś twój ojciec twą matkę, chcesz posiadać. – Zaśmiała się.
Zacisnąłem pięść i położyłem na kierownicy. Ponownie uderzyłem w klakson.
– A ty? Czego chcesz ty? Mnie na złość, siebie wystawiasz na śmierć i co? Liczysz, że on cię uratuje? – zaśmiałem się, wskazując palcem na pełne gwiazd niebo.
– On już wydał na mnie wyrok.
– Mnie? – zgadywałem z udawaną radością. Wewnątrz mnie się gotowało.
Milczała.
Służba w końcu otworzyła bramy. Wjechałem do przestronnego ogrodu.
– Dziś poczujesz wyrok z mojej ręki, a nie z jego – zapewniłem cicho.
https://www.wattpad.com/story/166271441-honor-i-respekt