blagamtoniebrunn

Na miłość boską, tak bardzo pragnę aby Floch Forster mnie zapłodnił. Chcę mu urodzić dzieci moimi pięknymi biodrami. On jest jak piękny, świetlisty aniołek. Jak bóg który zszedł na Ziemię, by nas oczyścić, jest tak nadnaturalny. Nie mogę się powstrzymać od rzucenia się na kolana w uwielbieniu, gdy widzę Jego piękną twarz, mimo że jest nad tą umięśnioną klatką piersiową. Pragnę Go zarówno w sposób zwierzęcy, jak i duchowy. Popełniłabym więcej zbrodni wojennych niż wszyscy Żołnierze Wyklęci razem wzięci tylko po to, by wylizać słodki, lśniący pot z Jego gładkiej, oliwkowej skóry. Chcę słuchać moich jęków, gdy kipi we mnie Jego męskość, chcę słuchać jak szaleje mu serce, gdy nasze ciała stają się jednym, a dusze nieodwracalnie splatają się w świętym grzechu cielesnego zjednoczenia.
          Chcę ssać Jego penisa łono, siorbiąc Jego szlachetne soczki i delikatnie gładzić jego wściekłą erekcję. Mieszałbym Jego aksamitną spermę z poranną kawą i pozwalałbym Jego jądrom się we mniegotować. Krzyki jego rozkoszy i kołysanie się naszego łóżka byłyby głośniejsze niż kakofonia tysięcy startujących F-35. Kochałbym się z Nim, dopóki moje ciało by się nie poddało, a potem jeszcze przez chwilę. Dałbym sobie złamać mi klatkę piersiową dowolną częścią Jego ciała. Pozwoliłbym się dać mu potrącić samochodem tylko po to, by być blisko Niego przez krótką chwilę.
          On jest tak doskonały, że to boli. Przez każdy moment gdy nie jestem obok Niego odczuwam ból gorszy niż łamanie każdej kości mojego ciała, jednocześnie tonąc i mając odłamki gorącego szkła oblanego ostrym sosem wbijające się w każdy otwór mojego ciała. Chcę Go, potrzebuję Go. Chcę zbezcześcić Jego poselski garniturek. Chcę założyć z nim rodzinę i przejść na emeryturę po tym, jak nasze dwudzieste siódme dziecko dorośnie i wyprowadzi się. Chcę widzieć, jak te bujne usta wyśpiewują brudne, perwersyjne słowa prosto do mego ucha, podczas gdy ja powoli wsuwam kosteczki lodu w jego przewód moczowy.