2025. Nie myśl, że zapomniałam się przywitać.
Czytając dziś moją notkę witającą 2024, uśmiechnęłam się smutno. Jak zwykle miałam tyle ambicji – i jak zwykle ich nie spełniłam.
A mimo to się uśmiecham. Dlaczego? Bo w tym roku zrozumiałam, że realizacja wielkich planów nie jest taka ważna. Najważniejszy jest postęp, choćby ten, którego nie widać gołym okiem.
Przez cały 2024 rok prowadziłam dziennik, w którym notowałam kluczowe wydarzenia każdego dnia. Sukcesy, porażki i wszystko pomiędzy. Rzeczy zabawne i te dające do myślenia.
Przeglądając go wczoraj czułam, jakby zapisał go ktoś inny. I dopiero to uświadomiło mi, jak bardzo się zmieniłam. Ile przeszłam. Ile osiągnęłam. Nie są to duże rzeczy, ale kiedy złożyć je razem, tworzą całkiem nową mnie. Lepszą. Silniejszą.
Czy zeszłoroczna Cherry byłaby ze mnie dumna? Tego nie wiem. Ale ja jestem.
Bo wciąż chodzę na studia. Wciąż piszę. Wciąż mówię. Wciąż kocham. Wciąż próbuję.
I nadal wiem, czego chcę... lecz tym razem odpuszczę. Nie całkiem! Po prostu wybieram sobie za wysokie góry i strome szlaki, a potem dziwię się, że nie wyrabiam. Bo wolałabym od razu na nie wbiec, a nie tędy droga.
Zanim ruszę do biegu, muszę nauczyć się oddychać. I nie zaszkodzi, jak przy okazji zobaczę, co spotka mnie po drodze. Może znów się zmienię?
Właśnie dlatego mój plan na ten rok to zwolnić. Dobrze jest mieć plany, cele... ale chcę zobaczyć, czego dokonam, kiedy zdejmę z siebie presję. Kim się stanę, gdy wyjdę z tej klatki, która nie jest nawet zamknięta na klucz.
I nie oznacza to, że będę robić jeszcze mniej. Oznacza tylko tyle, że przestanę się zmuszać. A co z tego wyjdzie? Nie mogę się doczekać, by się przekonać.
Pierwszy raz od lat stwierdzam, że to był dobry rok. I życzę sobie i Wam, żebyśmy mogli powiedzieć to samo o 2025! Spełniajcie się, zmieniajcie, a przede wszystkim bądźcie szczęśliwi.
Dziękuję, że mnie czytacie – i mam nadzieję, że jak już coś tu wrzucę, to będziecie czytać dalej!
See ya in the spotlight.