Powiem szczerze, druga klasa LO to była jazda bez trzymanki. Trzecia... Cóż, maturzyści nawet pasów nie mają XD.
Postanowiłam niezobowiazująco powiadomić, że jeszcze żyję. Wrzuciłam drabble, o którego istnieniu zapomniałam. I znalazłam je po pół roku.
Jeżeli ktoś ma ochotę może poświęci 24 sekundy na przeczytanie go, a jak nie ma, to mogę go uraczyć anegdotką, o tym jak wygrałam z moją polonistką walkę o kropki w dialogach.
Otóż, napisałam opowiadanie na taki lipny kuskurs, żeby dostać 6 i książkę, za którą nie zostanę ochrzaniona, bo przecież sama jej nie kupiłam! Pokonując przeciwności spowodowane nieogarem polonistki, dostarczyłam jej owe opowiadanie.
Gdy otrzymałam je z powrotem, to się trochę zdziwiłam. Po pierwsze było w nim mniej literówek, niż myślałam, że będzie, bo całość napisałam w notatniku na telefonie. Po drugie polonistka powykreślała, moim zdaniem potrzebne, kropki w dialogach.
Przez weekend nad tym niedogodnym faktem dumałam i ostatecznie postanowiłam się z nią na ten temat rozmowić. Polonistka nie umiała mi wytłumaczyć, dlaczego je usunęła. Uznała, że tak jej po prostu bardziej pasowało. Gadała coś o estetyce, przesuwaniu części wypowiedzi do następnego akapitu, nie wiem nawet, o co jej dokładnie chodziło.
Żeby rozwiać wątpliwości pokazałam jej na telefonie losowy fragment książki, którą akurat czytałam u niej na lekcji zmiast słuchać. Robię tak od 2 klasy. Wciąż nie zauważyła...
Stanęło na moim. Dziwna sytuacja, ale chociaż uratowałam 4 niewinne kropki.