Chciałam tylko powiedzieć, że dużo płakałam ostatnio i czuję, że was zawodzę. To najbezpieczniejsze miejsce na świecie więc piszę to tu. W tym roku się rozwiodłam, wyprowadziłam z mojego domu, przeszłam cały ten proces związany z opieką nad moją Lili (jest ze mną) i to było tak ciężkie, że ledwo łapałam dech. Dużo pracowałam, tak dużo, że padałam na twarz i dopiero końcówką listopada usiadłam. A gdy usiadłam do tekstu to płakałam nad tym jak krótkie są rozdziały. Jak nieudolnie mi idą. Targi w grudniu przepłakałam całe, a gdy mnie tuliliście ratowaliście moje roztrzaskane serce. Kocham was tak mocno jak to tylko możliwe. Czuję się lepiej i staram się wracać, ale to miejsce w którym jest moja głowa aktualnie jest dość osobliwe, wrócenie do regularności w mediach jest dość trudne. Przez jakiś czas czułam jakbym miała głaz na plecach, teraz moje życie prywatne jest zdecydowanie lepsze, ten rok był ciężki. A ja nazbyt wrażliwa aby go udźwignąć, ale już wracam. I dziękuję wam za wszystko. Za cierpliwość.
Kocham, Wasza Lu