❛ — Czasem... czesem czuje się jakbym była potworem. Potworem niszczącym wszystko co dotkie. Złe objęcie, szturchniecie czy cokolwiek, a osoba obok mnie... po prostu się rozypuje. Albo cała grupa osób. Inni uciekają, inni wyzywają, a Ci którzy przystają, żałują. Jestem potworem nieliczącym się z uczuciami innych. Chodź i przesyłam coś podobnego to nie chciałam w to wierzyć, chciałam trzymać się myśli, że to tylko na chwilę, że ich to nie boli... że to nic nie znaczy... że... że po prostu to jest typowy foch. Naprawdę nie chciałam ranić nikogo. A tym bardziej osób, które mają na tyle odwagi, oraz siły by stać obok potwora. — powiedziałam bardzo cicho trzymając w rękach rozbity kubek. Jeszcze chwilę temu po mieszkaniu roznosiły się krzyki ojca, który był zły, za rozbity, kolejny kubek, ale teraz milczał. Jak każdy.
— Czemu nie powiedziałaś wcześniej? Zrobilibyśmy coś. — powiedział mój młodszy brat, łapiąc mnie za za rękę. Był taki mały, taki niewinny, jak nie napisana kartka papieru. Miał przed sobą zeszyt, tak pusty, tak wiele pięknych rzeczy może się tam znaleźć. On był powodem dla którego ciągle tu tkwiłam. Ale z każdym dniem czułam się gorzej. Nie miałam siły wstać z łóżka, a jedyną do tego motywacją był właśnie on, mój mały skarb.
— Dosyć tego! Nie zwracaj tak na siebie uwagi i się ogarnij! A ty nie bierz z niej przykładu, bo wyrośniesz na bekse. Jesteś nastolatką, nie możesz mieć poważnych problemów, po prostu wyolbrzymiasz. Dopasuj się gdzieś i po sprawie. — powiedział lekceważąco najstarszy z nas wszystkich i ponownie usiadł na kanapę.
Twarzo moja, gdzieś się podziała? Gdzieś zniknęła?
a no tak
przecież tyle masek już mam
że nawet nie wiem, która to moja twarz
a może już dawno zdarłam ją z siebie
i teraz nakładam tylko nowe warstwy
próbując ją odtworzyć
ale wychodzi tylko gorzej? ❜