Hej, hej! Trochę mnie tu nie było, ale pomału wracam. Zaczynam pracę nad nowym projektem, więc mam nadzieję, że za jakiś czas coś nowego się u mnie pojawi. A na razie zostawiam krótki fragment, jako motywacja dla mnie, żeby systematycznie pisać i ślad dla was:
"Chcę przytulić ją po raz ostatni na pożegnanie. Nie planuję przecież odwiedzać ją często. Nie po to wyprowadzam się z domu, żeby wpadać co tydzień na niedzielne obiadki. Ale tego nie robię. To zbyt ryzykowne. Jeszcze do głosu doszłoby moje sumienie. W głębi duszy już wystarczająco czuję się winny, że ją zostawiam. Powtarzam sobie po raz ostatni: nie jesteś w stanie jej uratować.
Przez dłuższą chwilę tylko patrzymy na siebie niezręcznie. Ona wpatruję się we mnie tymi swoimi przekrwionymi oczami w obecności ciągłego napięcia i lęku. Chyba sama nie wie, co zrobić. I nagle niespodziewanie wyciąga swoje kościste ręce i obejmuje mnie niezgrabnie. Pachnie potem, ciastem drożdżowym i zwietrzałymi perfumami.
Nie odwzajemniam jej uścisku, dla własnego bezpieczeństwa. Poklepuję ją za to równie niezgrabnie po plecach. Jedynie na ten drobny gest mogę się zdobyć."