!Spojlery z anime Dororo!
Kolejne anime za mną, padło na "Dororo". Wszystko było super, do zakończenia, które mnie strasznie rozczarowało. Takie zamknięcie wszystkich wątków na odwal się, byle to już skończyć. Śmierć matki, przybranego ojca Hyakkimaru i Tahomaru było tak bez sensu, co to niby miało znaczyć? Że pozostanie tylko on, a przeszłość odejdzie w zapomnienie? Przeminie? Tyle że jego ojciec przeżył, a to on zapoczątkował to wszystko, tak więc no. A, jeszcze absurdalniejsze było, że ten przybrany ojciec został ugryziony jakieś sześć odcinków wcześniej i z kontekstu wynikało, że przez to umrze. A nie umarł. Przeżył, wystrugał figurkę bogini miłosierdzia i w podskokach pognał za Hyakkimaru, żeby zginąć z jego matką i jej drugim synem przygnieciony przez spalone belki. A potem spokój, Hyakkimaru idzie, by znów stać się człowiekiem, Dororo (swoją drogą ja nadal nie wiem, czemu anime nazwano akurat jej imieniem, zaraz to wygoogluję) zakłada państwo pieniędzmi ukradzionymi przez jej ojca, a kilkanaście lat później znów się spotykają. Jakby XD. Rozczarowujące to było. Byłam trochę nastawiona na to, że główny bohater umrze. Zobaczyłam art w internecie, jak Tahomaru dusi Hyakkimaru i stąd to przekonanie. Nie wiem, czy to byłoby bardziej satysfakcjonujące - Hyakkimaru, oddany demonom na pożarcie w zamian za dobrobyt na ziemiach Daigo. Przez 16 lat trenował, aż w końcu był w stanie wyruszyć na zebranie ponownie swojego ciała. Przeszedł wiele, jego życie było pełne cierpień i zabijania, a teraz był już na końcu swojej drogi i miał odzyskać oczy. A jednak nie. Jego brat gnany nienawiścią i wspomagany przez demony zabija go, obraca jego wszystkie marzenia w pył i pozbywa się ich na zawsze. Na ziemię Daigo wraca dobrobyt, a on nie może powrócić do normalności przez okropności wojny i tego, co zrobił, aby go uzyskać.
To brzmi całkiem nieźle, to się kiedyś sformalizuje. Zastrzegam sobie prawa do opisu powyżej, jeśli ktoś go podharcerzy to będę się wykłócać.