Słowa, które za chwile padną z moich ust, pewnie nigdy nie przeszłyby mi przez gardło. Wszystko to było takie absurdalne. W jednej chwili mamy „wszystko”, a w drugiej to „wszystko” tracimy i zostajemy z niczym. Moja głowa była skupiona tylko na jednym, na sprawie o której nikt, z poza kręgu wtajemniczonych miał nie wiedzieć, ale co poradzisz, gdy sytuacja tego wymaga. Nie mogłam dalej żyć, ze świadomością, że dla tych ludzi nic się nie stało, że oni dalej żyją beztroskim życiem, a inni ledwo dają sobie radę przez zaistniałą sytuacje. Nie mogłam wytrzymać tych wszystkich pytań… „Co się dzieje??”, „Przy mnie zawsze możesz być sobą…”, „Ale wiesz, że mi możesz powiedzieć o wszystkim…”. A co jak nie mogłam? Jak życie z wiedzą, której tak szukamy zniszczy nas jeszcze bardziej, niż beztroskie życie… W pewnym momencie, gdy wiedza nas przerasta, czasem trzeba przyznać się, samemu przed sobą, co czujesz, lub co myślisz. Dlatego mimo faktu, że byłam sama, zamknięta w swoim pokoju, wypowiedziałam te słowa na głos. Te słowa, które tak bardzo mnie męczyły i pytanie, które zadawałam sobie codziennie od tej jednej nocy…
Gdzie jest Stella…???