Hejka, jakby ktoś się zastanawiał czy jeszcze żyję, to jeszcze tak. Choć nie wiem na jak długo, bo biol chem potrafi serio wyniszczyć psychikę hah. No ale nie z tym przychodzę:
Dzisiaj mija równo 30 lat od wydania jednego z najważniejszych dla mnie, ale też dla historii muzyki albumu - "Nevermind" Nirvany. 24 września 1991 roku zmienił się świat. To niebywałe, że ten album ma już tyle lat, a cały czas jest taki aktualny i prawdziwy. Nie wyobrażam sobie teraz mojego życia bez niego. Moją ulubioną piosenką jest "Lithium" i "Something in the way". Czyli piosenkami hah. A, które wy lubicie najbardziej?