Hej?
w lipcu miną dwa lata od początku konta a mnie tu nie ma od dawna. gdy tu pisałam, byłam inną osobą. nie miałam pojęcia co to choroba lub problemy, byłam pozytywna naprawdę szczęśliwa. patrzyłam w lustro żeby spojrzeć jak wyglądam w jakimś ubraniu i nie patrzyłam czy coś mi wyskoczyło na twarzy, czy przytylam. ktoś chciał iść na basen? szłam bez zastanowienia, nie myśląc o tym, czy blizny już się zagoiły lub czy nie jestem zbyt ulana. jedzenie przy znajomych? a co jeżeli pomyślą że się obzeram? kilka osób myśli że jestem gorsza. bardzo możliwe. ale nic mnie tak dużo nie nauczyło jak ta męka, żeby przetrwać. teraz chce żyć i walczyć, dzisiaj przeczytałam czyjas wypowiedź że już i tak chce i jest gotowa się zabić, więc co ma do stracenia? może korzystać z życia, nie martwić się czy ta kromka chleba sprawi że przytyje. to brzmi źle i smutno, ale takie podejście to chyba najlepsze co mogę zrobić. nie zamierzam kontynuować książek tu pisanych, nie potrafię już pisać tak dobrze i się na tym skupić (niestety, bo wydaje mi się że nie szło mi to źle...) ani nie siedzę w pj jak kiedyś. może tu wrócę i zrobię za rok update że wyszłam z tego i nigdy nie wrócę,a może zrobię taki że siedzę na kroplowkach bo przesadzilam z chudnieciem. mam nadzieję że wy jesteście szczęśliwi i jak będziecie chcieli porozmawiać na dm to piszcie :(