Hej.
Pewnie zauważyliście, że od jakiegoś czasu zapadła u mnie cisza. Jedynym potwierdzeniem, że jeszcze oddycham, są publikowane rozdziały – i to wszystko. Wiem, że niektórzy z was wyczuwają, że coś jest nie tak… i nie mylą się.
25 maja pojawi się ostatni rozdział oraz prolog do naszej wspólnej, intensywnej jazdy bez trzymanki – do „DARE TO BURN”. Książki, która była tak samo kochana, jak i znienawidzona. Która wyciągała emocje z trzewi, rozwalała głowy i rozrywała serca. Książki, która nie tylko was zostawiła w chaosie – mnie też. A może przede wszystkim mnie.
I właśnie dlatego muszę się do was odezwać.
Od ponad dwóch tygodni próbuję… cokolwiek. Napisać, zacząć, ruszyć z nowym projektem. Ale za każdym razem czuję się, jakbym wchodziła na pole minowe. Wszystko we mnie krzyczy, że chcę tworzyć – bo kocham to robić. Ale każda próba kończy się frustracją. Wena? Wyparowała. Chęci? Są. Siła? Leży na dnie. Pisanie, które zawsze było dla mnie azylem, stało się czymś, co mnie zaczęło wypalać. A ja nie chcę dawać wam półproduktów. Nie chcę pisać na siłę. Bo zasługujecie na coś autentycznego – a nie wymęczony zlepek słów.
I pewnie część z was zapyta: po co to wszystko piszę?
Bo was szanuję. Bo jesteście ze mną, wspieracie mnie i śledzicie tę pojebaną emocjonalną sinusoidę zwaną moją twórczością. I dlatego zasługujecie na szczerość.
Więc mówię to teraz głośno i wyraźnie:
Po opublikowaniu ostatniego rozdziału “DARE TO BURN”, zawieszam swoją działalność pisarską na czas nieokreślony.
Nie dlatego, że się poddaję.
Nie dlatego, że już nie kocham pisania.
Ale dlatego, że muszę złapać oddech, wrócić do siebie i przypomnieć sobie, kim jestem bez presji tworzenia. Potrzebuję czasu, żeby odbudować wewnętrzny ogień, który mi gdzieś zgasł. I wierzę, że wrócę – silniejsza, głodniejsza pisania i z historiami, które znowu będą walić w trzewia.
Nie żegnam się na zawsze.
To tylko przerwa.
Dziękuję, że jesteście.
Do zobaczenia po drugiej stronie ciszy.
Karolina