"– Czego? – zapytał nieuprzejmie, znowu ruszając przed siebie.
– Chciałam cię przeprosić – odparłam prosto z mostu, idąc obok niego. – Za moje zachowanie. Mam… takie jakby wytłumaczenie.
– Takie jakby? – jak widać mimo wszystko był bardziej ciekawy niż zły na mnie.
– Tak… – odpowiedziałam. – Bo wiesz, ja dostaję takie listy…
– Takie jak ten, który ostatnio zabrała ci Marchewka? – wtrącił się z pytaniem.
– Właśnie takie – przytaknęłam. – I… ostatnio dużo ich, to znaczy pojawiają się w niekoniecznie komfortowych dla mnie okolicznościach.
– No dobra, ale co ja mam z tym wspólnego? – ponownie przerwał mi Amadeusz, zatrzymując się na środku chodnika.
Po tym pytaniu prawdziwa odpowiedź nie potrafiła przejść mi przez gardło. Stałam tak naprzeciw niego i błądziłam wzrokiem, skrupulatnie omijając jego postać.
– Czekaj… – zawahał się chłopak. – Ty myślałaś, że ja to piszę? – zapytał.
Wydawało mi się, że w jego głosie wyczułam nutkę rozbawienia. Dopiero wtedy spojrzałam na jego twarz. Jednak mi się nie wydawało: uśmiechał się ironicznie.
Spaliłam strasznego buraka, a serce podeszło mi do gardła.
– Co? Nieeee – zaprzeczyłam, sama również udając śmiech. – Po prostu… po prostu byłam tym dzisiaj poirytowana. No i wiesz, przepraszam, że wyładowałam się na tobie.
– Aha – odrzekł wyraźnie nieprzekonany moim gęstym tłumaczeniem się.
Miałam kłamstwo wymalowane na twarzy.
– No, to teraz już wiesz. Ufff, cieszę się, ciężar z serca! – powiedziałam na jednym wydechu. – To jeszcze raz sorki, pa! – rzuciłam krótko i odwróciłam się na pięcie, idąc tak szybko, że technicznie rzecz biorąc po prostu biegłam.
– Ej, Basia! – Amadeusz zawołał za mną.
Ale ja już się nie obejrzałam."
Rozdział 9, moi mili ;)
https://www.wattpad.com/story/372572931-anonim