Zapraszam na opowieść pełną kontrowersji:
Podeszłam do półki z książkami, zauważając, że poza nimi znajduję się na niej także ramka. Nim znalazłam się na tyle blisko, by móc przyjrzeć się fotografii, Szymon powrócił. Odstawił węglarkę na środek i podszedł do mnie, ale nie patrzył na mnie, a ponad moją głowę. Wziął do ręki ramkę.
– Przepraszam, zapomniałem, że tutaj jest. – Było mu głupio. Być może nawet był zmieszany.
– Pokaż – zażądałam.
Na początku wyglądało tak, jakby się wzbraniał. Szybko jednak przekazał na moje dłonie przedmiot. To było jego zdjęcie ślubne. Był na nim dobre kilka lat młodszy i bez zarostu. Włosy miał długie, zebrane w koński ogon. Kobieta zaś była brunetką w białej sukni i uśmiechem wymalowanym na twarzy.
– Ładna – skomentowałam.
– Zupełnie inna niż ty – odparł i zabrał zdjęcie. Wcisnął je między książki, tak by nie było już widoczne.
– Co to znaczy?
– Macie zupełnie inny typ urody, tylko tyle. – Odwrócił się na pięcie i powrócił do pieca. Po drodze zatrzymał Leona i rozczochrał jego jasne włosy.
– A poza tym, jesteśmy podobne? – dopytywałam, będąc ciekawą.
Szymon przykucnął, otworzył drzwiczki i milczał. Podkładał ogień za pomocą zapalniczki i starej gazety.
– Zadałam ci pytanie – zauważyłam.
– Moja była żona, to nie jest dobry temat na pierwsze rodzinne zimowiska.
– Nigdy o niej nie mówisz – śmiałam zauważyć.
– Bo pragnę zapomnieć.
– Dlaczego? Znaczy, rozumiem, że rozwody bolą, że ludzie, którzy kiedyś się kochali, nagle skaczą sobie do gardeł...
– Nie skakaliśmy sobie do gardeł. Rozstaliśmy się w spokojny sposób, jak na dorosłych ludzi przystało.
– A więc nie było u was zdrady ani przemocy. Jaki był powód rozstania?
Szymon nabrał głębiej powietrza. Wypuścił je.
– Zajmij się dziećmi – niemal rozkazał.
https://www.wattpad.com/story/167322629-miejskie-opowieści