Hejka, nie wiem czy zauważyliście, ale mieliśmy dzisiaj czerwono pomarańczowy księżyc. Może nie jest to ta niesławna krwawa pełnia, ale wystarczyło bym miała déjá vu z masakry Uchichów, tym bardziej że w poprzedni weekend oglądałam śmierć Itachiego, co potem mnie prześladowało po nocach w postaci naruto biegającego za Itachim z chidori i próbującego go zabić, ale to historia na inny raz.
W każdym razie, w skrócie to dostałam przypływ weny i niedługo będzie rozdział, oraz za pewien czas koniec książki i początek następnej, już zaplanowanej po raz setny, a fabułę zmieniałam i upraszczałam tyle razy, że musi się udać i być zrozumiałe.
To tyle, miłego wieczoru