Szczęśliwego NOWEGO ROKU! Tak wiem, teraz to są ewidentnie spóźnione życzenia, ale nie myślałem, że moje życie się tak potoczy i będę zmuszony zmienić zdanie o osobach, które mnie otaczały. Trochę to boli, bo z jedną aż tak krótko się nie znam, a druga? Cóż, ujdzie w tłumie.
Jednak nie o tym chciałbym Was powiadomić...
Ciężko mi to przekazać, bo pisanie dla Was było niesamowitym uczuciem, które uwielbiałem. Jednak powiedzmy szczerze, odczuwam tylko przymus, by ruszyć coś z tym profilem, a życie podcina mi nogi w tym. Naprawdę starałem się jak mogłem, ale z tym kontem wiąże się tyle historii, tyle przeszedłem mówiąc sobie: "przecież jestem Demonem, dam radę", że w końcu poddałem się. Po prostu sama myśl o "byciu Demonem" mnie dobija, bo od tego się wszystko zaczęło i momentami mam wrażenie, że gdybym nie wybrał tej nazwy, to wszystko inaczej by się potoczyło, ale to są tylko puste myśli.
Szczerze to przeżyłem z tym nickiem dwa, totalnie nieudane i powalone, związki; odrzucenie i wielką przyjaźń z nożem między żebrami. Na początku cieszyłem się z samego bycia, teraz, po tym wszystkim, czuję się zmęczony i przeforsowany. Nawet myśl o pisaniu nie cieszy mnie jak dawniej. Próbuje kombinować, ale to nie to samo, co kiedyś. Czuję już tylko ciężar" Jesteś demonem". Obstawiam, że gdybym się kilka razy powstrzymał - dziś nie byłoby tego, ale nastąpiłoby to później. Bo jednak ciężar demona mnie przygniótł.
Naprawdę, pisanie dla Was było mega przygodą i będę zawsze to wspominał z uśmiechem, bo kochałem to. Nie obwiniajcie się za nic, bo to moja wina, że nie podołałem naciskowi.
Więc cieszcie się rokiem 2020 i żyjcie pełną piersią. Nie żałujcie czasu osobom, które kochacie, bo to dla nich najlepszy prezent. Pamiętajcie o osobach, które uczyniły w Waszych życiach jakiekolwiek dobro.
I nie mówię, że odejdę całkiem z tego przybytku, ale na pewno nie na tym profilu. Po prostu potrzebuję o wile większej zmiany...
Żegnajcie.
Jednak 2000 znaków to o wiele mniej, niż sobie wyobrażałem.