Zostało mi 14 rozdziałów do napisania i obawiam się, że tak zostanie. Kryzys twórczy musi mnie złapać zawsze, kiedy zaczynam coś robić. Zwyczajnie nie chce mi się nic, zwłaszcza pisać, bo główni bohaterowie wyszli chujowi, bo fabuła jest o niczym, a akcja... nawet nie wiem, wokół czego się kręci. Jestem już za daleko, żeby to zmieniać, a najchętniej rzuciłabym to w pizdu i wzięła się za coś innego. Ale nawet nie mam pomysłów. Chyba straciłam serce do pisania, bo za cokolwiek się nie wezmę, nic z tego nie wychodzi. Z tyłu głowy ciągle mam słowa koleżanki o tym, że moje opisy są nudne, albo krytykę potencjalnego czytelnika, że ten bohater jest "płaski". Ja to wiem i dlatego tak boli.
Ciężko jest mi się otworzyć na pisanie w ogóle. I dlaczego do cholery, coś co ma mi sprawiać radość, staje się ciężarem?
To tyle. Bez ładu, składu i odbioru.