Pączusie,
Nastał taki moment, że pora wam się przyznać do czegoś. Kiedyś myślałam, że wyprowadzka, pierwsza praca, zamieszkanie z chłopakiem czy utrzymywanie zwierzaka na własny koszt, to jest obrót życia o 180°.
ABSOLUTNIE!!!
Wczoraj (prezent na dzień matki), po tygodniowym bólu piersi, bólu podbrzusza, codziennych mdłości, a od połowy kwietnia prawie długo godzinnych drzemek, zrobiłam test ciążowy. Zmusiło mnie, tak samo, ciągłe mówienie mojego partnera i osób mnie otaczających, że to ciąża i mam zrobić test (chciałam go zrobić dla potwierdzenia swoich słów, że nie jestem). Zrobiłam. W trybie natychmiastowym wyskoczyły mi dwie kreski. Przyjaciółka mojego partnera, która sama jest w ciąży, potwierdziła, że to ciąża, bo mam wyraźniejsze kreski niż ona miała. Dla pewności jeszcze w tygodniu będę robiła, ale powiem wam, że w pierwszej chwili bardzo się rozpłakałam. A teraz? Powoli, bo powoli, ale oswajam się z tą informacją. Czeka nas teraz rozmowa z rodzicami. O swoją mamę się nie przejmuje, gorzej z moimi teściami...
Trzymajcie kciuki, by wszystko było dobrze
Lucy