To ogłoszenie jest nietypowe, ponieważ... właśnie wróciłam z przedpremierowego seansu drugiej części nowej "Akademii Pana Kleksa" ("... wynalazek Filipa Golarza")i... muszę się przekonać się, czy ktokolwiek podziela moją opinię
Pierwszą część też widziałam, do obu mam mieszane uczucia. Zgadzam się z większością w kwestii, że są to po prostu źle i pospiesznie zrealizowane projekty. Jednak obie części miały wątki, które opierały się na niesamowicie ciekawych pomysłach
Pierwsza część:
- film woli miliard razy pokazywać, jak Mateusz nie kontroluje kiedy sra, zamiast wyjaśnić dlaczego tata Ady zaginął;
- film woli pokazać absolutnie nic nie wnoszące wątki innych uczniów, zamiast tak poprowadzić wątek relacji Ady i Alberta, żebyśmy widzieli, że rodzi się między nimi przyjacielska więź
- film woli wpleść multum cringe'owych nieudanych żartów, zamiast rozwinąć historię, naturę i elementy świata magicznego
Druga część:
- film woli dodać rap Mateusza i jego opowiadanie o tym, jaki jest zajebisty, zamiast rozwinąć wątek historii pobytu Niezgódków (nie wiem, czy tak się odmienia) i Filipa w Akademii
- film woli pokazywać idiotyzm i infantylność Kleksa, zamiast rozwinąć wątek Xeli (tej robotycznej dziewczynki granej przez Monikę Brodkę, którą trochę reklamowany jest ten film)
- film woli pokazywać inne dzieciaki, które jeszcze bardziej, niż w pierwszym filmie nic nie wnoszą, zamiast dokładnie przedstawić postać Alberta (jego historii, relacji z "ojcem" i "siostrą", w sensie Filipem i Xelą)
- i co najważniejsze (i najgorsze)... film podchodzi do tematu uzależniania się dzieci i młodzieży od technologii w najbardziej leniwy i utarty sposób, jak tylko się da
Gdyby oba filmy skupiły się na dobrych pomysłach (powiązaniu Alberta z Filipem, Xeli, ojcu Ady, relacji Ady z Albertem), a wywaliły rzeczy głupie i niepotrzebne (Kleks idiota, srający Mateusz, a nawet Mateusz w ogóle), myślę, że byłyby to znacznie lepsze produkcje. Dajcie znać, czy się zgadzacie