Na Harry wreszcie zobaczył jej twarz. Pomyślał, że wygląda jak wielka blada ropucha. Była przysadzista, miała krótką szyję, jak wuj Vernon i bardzo szerokie usta. Harry przez chwilę pomyślał jakby to było całować te usta, ale wzdrygnął się i szybko przegonił te myśli.
-Przewodniczący udziela głosu Dolores Jane Umbridge - oznajmił Knot
Ku zdumieniu Harrego, który spodziewał się ochrypłego rechotu żaby czarownica przemówiła drżącym z przejęcia dziewczęcym głosem. Głosem, który wibrował Harremu w uszach i sprawiał, że robiło mu się ciepło. I przyjemnie.
-Musiałam pana źle zrozumieć. Zabrzmiało to jakby to ministerstwo kazało napaść na tego chłopca.
Srebrzysty śmiech, jakim zakończyła tę wypowiedź sprawił, że Harremu włosy zjeżyły się na karku. Co było... dziwnie przyjemne. Wpatrywał się w panią podsekretarz z niezrozumiałą fascynacją. Patrzył na jej nieruchome oczy. Wielkie, okrągłe i lekko wyłupiaste, a jednocześnie tak pociągające. Na dużą, obwisłą twarz, tak piękną w blasku pojedynczych świec oświetlających salę przesłuchań. Nawet czarna aksamitna kokardka przypięta do jej krótkich włosów przywodziła na myśl wielką muchę, którą miała schwytać swym długim językiem. Który potrafi tak wiele i umie dać tak wiele rozkoszy.
"O czym ja myślę" skarcił się w duchu Harry. Siedział w końcu na przesłuchaniu w ministerstwie magii, gdy ważą się jego dalsze losy w szkole, a on myśli o pani podsekretarz, zamiast o toczącej się rozprawie. Wierzył Dumbledorowi i jego linii obrony i liczył, że wszystko zakończy się dobrze. Ale czy na pewno dobrze? Wszak uniewinnienie oznaczało, że nie zobaczy już tej sali i Dolores. Tak, szybko zapamiętał jej imię.