Staram się o tym nie myśleć i dalej robić to,co mnie uszczęśliwia,jednak pasja powoli przeradza się w źródło dyskomfortu do punktu,w którym ciężko mi to ignorować i rozpraszać się muzyką podkręconą na full w słuchawkach,czy ciągłym zerkaniem na discorda. Patrząc w gwiazdy,coraz częściej mam wrażenie,że patrzę *czemuś* w oczy.To głupie.Ale wystarczająco mocno ugrzęzło w moim mózgu,żeby racjonalizowanie przyniosło jakikolwiek skutek.To głupie. Nie czuję przymusu wychodzenia,chcę to robić i fotografować gwiazdozbiory.To głupie.Mam ostatnio dużo stresu,piję za dużo kawy,zaczęłam popalać.Może to przez to.Tylko,że nie.Stres jest,był i będzie.Nigdy nie miałam na niego takich reakcji.W sumie nigdy nie miałam na niego żadnych reakcji.Ciężko mi określić,czy w ogóle go czuję. Ostatnio wystawiałam teleskop przez okno,żeby oglądać Jowisza.Oglądałam się co chwilę za siebie,bo miałam wrażenie,że mój kot zdejmie przebranie i wypchnie mnie przez okno z 2 piętra.To głupie.Ale za każdym razem,jak słyszałam za sobą jej kroki,głaskałam ją,zapewniając,jak bardzo ją kocham,żeby odwieść ją od tej decyzji.To głupie.Cholernie głupie. Zakładam mnóstwo biżuterii,aby w przypadku porwania móc zostawić za sobą jakiś ślad,choć wiem,jak mało jest to prawdopodobne.To głupie,ale najnormalniejsze z tego,co wymieniłam. Serce staje mi,jak słyszę szczekanie.W 99% przypadków jest to pies na zamkniętym podwórku/balkonie/smyczy.Ale i tak sięgam po gaz pieprzowy i przygotowuję się,żeby kopać. Zamykam wszystkie drzwi-od klatki,mieszkania,pokoju,szafy.To głupie.Wcześniej tego nie robiłam. Ostatnio na mojej trasie grasuje lis.Słyszę go,więc drugi raz obcięłam trasę.Chodzę tylko przy parkach i blokowiskach,a i tak odwracam się za siebie. Jak patrzę bezpośrednio w niebo,wszystko wydaje się czarne.Dopiero kątem oka widzę fragmenty konstelacji.Spuszczam wzrok robiąc zdjęcia.Patrzą na mnie.To głupie.To przez stres,izolację,wychodzenie tylko w nocy. Matka nazywa mnie nietoperzem.To śmieszne,ale zaczyna pasować.→