Więc muszę się gdzieś wygadać, a nie mam za bardzo gdzie więc. Ostatnio moja babcia miała urodziny i przyszli moi kuzyni. Jeden jest w 1-3 a drugi w technikum. No i tak siedzimy przy stole, rozmowa toczy się wokół mojego kuzyna starszego bo on ma trzy sprawdziany dziennie. W końcu ciocia się mnie pyta gdzie ja chce iść, to mówię że napewno mat-biol-chem, jej odpowiedź brzmiała "aha". I później moja babcia pyta się gdzie chce iść ten młodszy, a on że nie wie. Mój wujek i ciocia zaczęli go zachwalać że będzie lekarzem, bo przypomina im że leki mają brać, po czym wszyscy zaczęli go zachwalać a ja se siedziałam tylko. Jakby ja od zawsze mówiłam że chce być pielęgniarką, tyczy się to tego że u mnie w rodzinie najpierw moja prababcia później moja babcia i jej siostra potem moja mama. Po prostu denerwuje mnie to że cały świat kręci się wokół tej dwójki. Ten straszy mówił że na 31 osób mają 1800 ocen, w mojej klasie na 16 mamy w zaokrągleniu 1290. Jeśli przeliczyć to my ich mamy więcej. Ten sam kuzyn ma podobno trzy sprawdziany dziennie a gdy był w 7 klasie to moja ciocia, czyli jego mama odrabiała za niego lekcje. Oboje są jacyś zboczeni, bo ten młodszy bym kilkanaście razy w sklepie z butami w gta, przypominam klasa 1-3. Może i jestem próżna, ale to nie od teraz jest takie faworyzowanie, tak było zawsze od kiedy pamiętam. Naprawdę to jedynym miejscem gdzie miałam trochę uwagi byli moi drudzy dziadkowie ale z dwa lata temu urodziła mi się kuzynka, jak do nich przyjeżdżamy i jest ona to wszyscy muszą na nią patrzeć i zwracać uwagę. Plus dzisiaj doszłam do faktu że jak nie pójdę do dobrej szkoły, będą mi to wypominać. Dziękuję idę spać