Muszę to teraz tutaj napisać: kocham Regencję, a tym zakończeniem pozamiatałaś system. Miałam ładnie przygotowane notatki, o tym co chciałam ci tutaj napisać odnośnie wcześniejszych rozdziałów, ale jestem w takim szoku, że to wszystko wydaje mi się bez znaczenia, bo najważniejszy jest teraz ten ostatni rozdział! Czuję się cudownie oszukana, chociaż moje serce krwawi czystą krwią. To była piękna przygoda z motywem podróży, gdzie z przyjemnością śledziło się jak nasza trójka poznaje się i próbuje poradzić sobie w nowej, dość niekomfortowej sytuacji, większość z nich ze swoimi celami, które skrupulatnie realizowali i, no cóż, na pewnym etapie podróży wymusiły na naszych bohaterach rozstanie. Uwielbiam, że w tym opowiadaniu postawiłaś na słodko-gorzkie rozwiązania. Świetne jest też to poczucie spełnienia, że ja jako czytelnik widzę ile ja przeszłam razem z bohaterami, bo jednak pierwszy a ostatni rozdział pokazuje ich ogromny progress. Zakończyliśmy historię w zupełnie innym miejscu i ja jestem taka spełniona pod tym względem. Mogę mieć do czego wzdychać z nostalgią - do tego momentu ich rozmowy w pokoju, od której zaczęła się przygoda. Jestem też uraczona stylem tej historii i tego, że czytając pozostałe muszę stwierdzić, że jesteś jakimiś kameleonem. Jest zupełnie inny niż w poprzednich historiach - czuć taki oddech czegoś średniowiecznego w nim, co w tym ff zrobiło fantastyczną robotę. Relacje między bohaterami (moje mini-bkdk, dziękuję za nie, dziękuję) stale się rozwijały, ta ich przygoda sprawiła, że na jakimś poziomie oni czują się po podróży nadal kompanami i to mnie tak… rozczula. Ale po przeczytaniu całości muszę powiedzieć, że najmocniejszą stroną tej książki jest zakończenie. Definitywne. Jest perfekcyjne i przysięgam - to czyni je aktualnie twoją najlepszą książką. Zrobiłaś coś co robią tylko dobre książki - zostawiłaś mnie w osłupieniu i głodzie. Głodzie na dalszą część.
Chylę czoła i… jestem dumna.