Niselle bawi i uczy!
Czy zastanawialiście się kiedyś, jak powstają cząsteczki?
Przecież to nie może być tak, że jedna kulka (atom) zderza się z inną kulką (innym atomem) i powstaje cząsteczka.
Z grubsza tak to wygląda. Ale ja dziś nie o mechanizmach reakcji, ale o wiązaniach.
Zawsze, gdy w głowie mówię sobie "wiązania chemiczne" widzę łapki/ręce. Tak, jak gdyby każdy atom mógł je mieć. A ile może ich mieć każdy z atomów?
Tyle, ile wynosi jego wartościowość.
A ile to jest?
Tyle, ile ma elektronów walencyjnych.
Za powstawanie wiązań odpowiadają te słynne elektrony walencyjne. Walencyjne, ponieważ znajdują się na ostatniej, najbardziej zewnętrznej powłoce elektronowej. To właśnie one, te małe, poruszające się z prędkością bliskiej prędkości światła, "łapki" utrzymują cały nasz świat w ryzach.
Wodór, na przykład, ma tylko jeden taki elektron. Może więc utworzyć jedno wiązanie z jakimkolwiek innym atomem, tlen - sześć, azot - pięć, węgiel - cztery, a chlor - siedem.
Czy to znaczy, że mogą utworzyć tyle dokładnie wiązań?
No, nie do końca. Za to odpowiada kilka innych rzeczy, m. in. Stopień utlenienia, rozmieszczenie elektronów na podpowłokach i wzbudzenie atomów.
A, i jest jeszcze jedna właściwość - typ wiązania. To słynne atomowe, spolaryzowane i joonowe. Moja osobista zmora, zanim zaczęłam rozumieć chemię.
Nie każdy z atomów tak samo chętnie dzieli się elektronami. Jedne chętnie je oddają, na przykład taki sód czy potas. Inne zaś, taki na przykład fluor, ciągną sąsiednie elektrony jak chytra baba z Radomia Zbyszko Trzy Cytryny.
Skąd mamy wiedzieć więc, jakie mamy wiązanie?
Odpowiedzią na to jest obliczenie różnicy elektroujemności i zaklasyfikowanie naszej wartości do jednego z przedziałów. Możemy z miejsca podziękować panu Linusowi Paulingowi za to, że opracował tę skalę.
Notabene facet otrzymał za to Nobla.
To tyle na dziś! Ledwo się tu z tym zmieściłam, a i tak uważam, że mogłabym napisać cały elaborat.
Pozdrawiam ^.^