Kiedy pisałam o projekcie "Friendzone", to naprawdę miałam na myśli, że będzie to mini opowiadanie. Nie wzięłam jedynie pod uwagę faktu, że czasami to, czego nie planujemy sadzić rozrasta się niczym chwast i staje się naprawdę pięknym kwiatem.
Tak stało się też w przypadku "Friendzone". Mini opowiadanie liczące 27,2k słów na chwilę obecną i będące mniej więcej w 3/4 od końca.
To po prostu popłynęło samo, wątki naturalnie pojawiły się w fabule, aby potem się spleść... i zaplanowałam obecnie sześć rozdziałów w kolejce (co tydzień) poza dwoma już udostępnionymi... a poza tym jest ich jeszcze {niezaplanowanych w harmonogramie} aż dwanaście.
A to dopiero 3/4. Ale jestem dumna z tego co się tworzy i po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu, czuję, że pisanie ma jakiś sens. W każdym razie wygrywa z graniem, jeśli chodzi o wolny czas, a to już coś znaczy.
"Friendzone" w każdym razie rozważane jest do publikacji dwa razy w tygodniu. Kiedy określę drugi dzień i godzinę, to myślę, że dam znać.
"Oczy kobiety błyszczą nowo od zyskanym blaskiem, gdy prowadzi je przez jadalnię, prosto na schody. Serce Nel zaczyna walić coraz mocniej, a dłonie drżeć. Z trudem przełyka ślinę.
– Gdzie idziemy? – chrypi z trudem przez ściśnięte gardło.
Evelyn ogląda się na nią przez ramię z uniesioną brwią.
– Idę się przebrać ponieważ dokładnie pół godziny temu wróciłam do domu i nie mam zamiaru paradować w garniturze. – Uśmiecha się, a w jej oczach jest coś drażniącego, a głos nagle staje się niski. – Ty zaś, kochanie… śmierdzisz. I powinnaś się umyć, a nie tylko przebrać.
To brutalnie umiejscawia Noelle w rzeczywistości. Zażenowanie niczym druga skóra, obejmuje gorącem całe ciało. Przymyka oczy z nadzieją, że magicznie zniknie. Ale śmiech kobiety towarzyszy jej aż na poddasze."