— Dlaczego mi to robisz? — szepczę, a do moich oczu napływają łzy.
Jego ostre jak szpilki pazury wbijają mi się głęboko pod skórę, czuję delikatną lepką ciesz spływającą wzdłuż mojego nadgarstka. Zaciskam palce na pościeli, nie zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Zimny pot perli się na mojej skroni, strach nie pozwala oddychać. Czuję, że się duszę. W pomieszczeniu jest chorobliwie zimno. Na mojej skórze formuje się gęsia skórka. Stwór przestaje, patrzy się na mnie groźnie żółto— jaskrawymi oczami, gotowy do ataku. Zaciskam wargi i proszę Boga o ucieczkę z tego koszmaru. Dlaczego to spotyka akurat mnie? Próbuję rozprostować skostniałe kończyny, jednak on mi na to nie pozwala. Ponownie wbija swe łapy w moją skórę. Lubi żywe ofiary. I takie, które dawno odeszły z tego świata.
Powoli zbieram w sobie siłę i wyskakuję z mojego łoża śmierci.
— Moja kordła! — krzyczę i powalam stwora na ziemię.
Jest zdezorientowany, patrzy się na mnie wściekłymi oczami. Uśmiecham się do siebie i opadam na poduszkę. Jestem bezpieczna.
Ale to nie trwa długo. Wskakuje na moje łóżko, układa się obok mojego ciała. Otwieram oczy i poraz kolejny widzę mojego kota...