Wiem, że nie odzywam się zbyt często. Wiem, że to co piszę nie jest też wartościowe. Chciałam po prostu się wygadać. Dzisiaj mam urodziny, więc... wszystkiego najlepszego dla mnie? Nie wiem. Dawno nie cieszyłam się z urodzin i teraz nie ma wyjątku. To tylko kolejny dzień. Ten tydzień nie był udany. Usłyszałam, pomyślałam i zrobiłam wiele nieprzyjemnych rzeczy. Moja mama powiedziała, że przestaje wierzyć, że jestem chora. Ojciec wypomina mi, że zapominam brać leki, ale nie robi tego w sposób zmartwionego tatusia, a raczej "Znowu zapomniałaś wziąć leki? Czy ty pamiętasz jeszcze jak masz na imię?". Nie mam z kim o tym porozmawiać. Jak powiem o tym moim rodzicom, powiedzą, żebym wzięła się w garść albo wyślą mnie do psychiatryka na zamknięty. Straciłam zainteresowanie moimi studiami, moimi hobby, nie mogę spać. Nie wiem co się znowu ze mną dzieje. Mój psychiatra też mnie nie rozumie. Kiedy z nią rozmawiam, czuję, jakbym mówiła do ściany, a jej głos jest wymądrzający się wręcz. Nie chcę już się leczyć. To i tak nic mi nie daje. Nie chcę też za bardzo publikować tego co piszę. Ostatnio pisałam bardzo dużo, ale wszystko idzie "do szuflady". Zrobiłam się też strasznie wrażliwa. Łatwo się irytuję, ale zbywam wszystko głośnym, sztucznym śmiechem, żeby nikt w rodzinie nie zauważył. Przestałam dbać o siebie. Nie robię makijażu, chodzę w starych dresach. Moja mama mi to wiecznie wytyka. Ostatnio powiedziała, że "wstyd mnie gdzieś pokazać". Ma rację. A ja mam dość udawania, że wszystko ze mną w porządku, ale nie powiem jej nic. I tak mnie nie zrozumie. Wy pewnie też, ale to nieważne. Potrzebowałam po prostu się wygadać. Nie musicie nic robić. Niczego od was teraz nie oczekuję, oprócz tego, żebyście się za mnie uśmiechnęli. Tylko tyle. Proszę, dbajcie o swoje życie, bo możliwe, że mamy tylko jedno.
Schizooka
PS. Prawie wyczerpałam limit znaków w wiadomości. (: