Z serii: Złośliwość rzeczy martwych.
Miałam już praktycznie napisany nowy rozdział. Miałam piękną wizję rozpierdolu, pięknego Marlett, tajemnice Labiryntu się rozwiązywały, sekrety wychodziły na jaw. Miałam cudowną wenę, by skończyć dzisiaj ten rozdział i uraczyć was potężną dawką huśtawki emocji.
A potem mój laptop odmówił mi posłuszeństwa i stwierdził, że nie chce mu się nawet włączyć. Strzelił focha dokładnie w momencie, kiedy jestem w drugim domu, a mój lekarz techniczny pierwszego kontaktu zwany popularnie tatą jest 250 kilometrów ode mnie.
A mój wspaniały mózg oczywiście przemyślał pierdyliard opowiadań, ale nie wpadł na pomysł by zrobić kopię na innym urządzeniu.
Klaus, Elijah, trzymajcie mnie, bo chyba zrobię taki rozpierdol, że mi wszyscy Mikaelsonowie pozazdroszczą...