Mamy ledwo po 7, a ja mam ochotę strzelić se w łeb -_-
Boże, właśnie jadę se do szkoły, elegancko wszystko.
I mama do mnie pisze, że kto odbierze auto skoro ona będzie musiała zostać z moim najmłodszym bratem.
I kurwa serio..
I jeszcze się dowiedziałam, że do kosmetyczki. Na 13.15. A miałam iść do muzycznej, bo nie byłam ani we wtorek, ani w czwartek. Uczyłam się wczoraj do 3, aby ten materiał na sprawdzian opanować.. i się dowiedzieć, że Haha, na chuj to wszystko.
-_-
O i jeszcze mam kupić kasze i jajka. Ciekawe kurwa za co.
Owszem, mam trochę swojej kasy. Ale właśnie dlatego mam ją "swoją" bo wiem, że z kasą u nas bywa naprawdę różnie. Bynajmniej to nie jest kwestia tego, że jestem samolubna.
Początkowo to jeszcze mama miała mnie zwolnić z ostatniej lekcji. I może by to brzmiało na git plan.. gdyby kurwa nie to, że mam 4 lekcje, z czego pierwsza jest dodatkowa -_-
I żeby zdążyć na busa, musiałabym wyjść z obydwu lekcji polskiego.
I byłabym na jednej lekcji ... -_-
Więc no.. Podsumowując wracam busem 8.40, po raz kolejny jebie swoją szkołę i mam ochotę coś rozwalić.
Dziękuję za uwagę :)
Czy było to komuś potrzebne do życia? Zapewne nie, ale musiałam to z siebie wydusić, bo normalnie.. cyrk na kółkach od rana -_-