Pov: leżysz spokojnie w łóżku, chillujesz se bombę, już luj że ciepło jest, jedyne co wystaje spod kołdry to twoje stopy i kawałek łokcia. I wtedy, kiedy niemalże udało ci się zasnąć kotu odpierdala. Zaczyna latać jak szalony po scianach, prawie zrzuca na ciebie dwumetrowy drapak, ale już walić. Przyzwyczaiłeś się. NO I WTEDY kot się na chwilę, NA CHWILĘ, uspokoił. Myślisz sobie "no, demon się zmęczył". ALE NIE. Bydle tylko planowało swoje dalsze działania siania terroru. Jedynym co przed tym słyszysz jest w łuk szybkie zapieralanie kroków, susów tego czarta. No wtedy TO się dzieje. Upierdolił cię w TEN jedyny wystający kawałek łokcia... Misja siania terroru przynajmniej na dziś zaliczona. A tobie tylko krew powoli leci z tego łokcia...