Jebać.
Mam dosyć, sylwester nie dość że spędzam u wujostwa pod przymusem to się jeszcze ciotka z wujkiem pokłócili. Mam już dosyć, kuzyn też. Wszystko było spoko ale ciotkę wzięło na czytanie wiadomości wujka i prysło. Głupio było mi siedzieć z siostrą tam i słuchać tego..
Powoli zaczynam myśleć że ja wszystko niszczę, każde związki w mojej rodzinie, każde relacje. Psychika mi wysiada, w ogóle nie mam chęci do czegokolwiek, wyżalić nie mam gdzie. 'Przyjaciółki' mają wywalone, w rodzinie już by zaraz gadali.
Druga ciotka podczas kłótni często krzyczy że może mnie do psychologa umówić a ja odkrzykuję że chyba powinni. Moja mama ma wyrzuty sumienia że nigdzie nie może pójść bo nie może mnie zostawić w domu.
Rodzice poszli na sylwestra w wiosce gdzie mieszkamy (Może z 5 minut drogi) i mówią że nie mogę zostać w domu bo oni w nocy wrócą.
Oni, kurwa, myślą że ja coś zrobię? Nie. Jedyne co zrobię to będę płakać i słuchać muzyki. Gdy wyjeżdżają w ogóle nic nie wiem poza jakimiś małymi przekąskami. Czy ja w ogóle jestem jeszcze zdrowa nie wiem.
Po prostu mam już dosyć wszystkiego i wszystkich, każdego przymusu i wzbudzania we mnie wyrzutów sumienia bo "Będzie smutno ..." czy "Jak zawsze, nigdy nie chcesz". Naprawdę jestem tak zła?