Byłam dzisiaj w galerii po sukienkę.
Weszłam do sklepu typowo z sukienkami i zaczęłam przeglądać. Ceny z kosmosu, materiały paskudne i wgl kroje jak dla babć. Byłam w takiej desperacji, że wybrałam jedną sukienkę w moim rozmiarze i rozmiarze o jeden większym.
M (mój rozmiar) nie chciał przejść przez ramiona, więc przymierzyłam L- ten sam problem. No ale kim bym była gdybym się poddała. Wróciłam po ten sam fason tylko w jeszcze większym rozmiarze.
Wzięłam XL (największy w tym sklepie co jest ŻAŁOSNE), przymierzam i wchodzi. Próbuję zapiąć, ale nie sięgam do suwaka, więc grzecznie proszę panią o pomoc.
Typiarka wchodzi, patrzy na metkę, próbuje zasunąć, a gdy się nie udaje wyjeżdża do mnie z tekstem "To największy rozmiar. Jak pani schudnie to możemy porozmawiać". Jeszcze powiedziała to z taką wyższością.
Powiedziałam jej, że ona to chyba rozum odchudzała i że może mieć pewność, że więcej do tego sklepu nie wejdę.
Wyszłam, poszłam do sieciówki obok i kupiłam piękną, prostą sukienkę (identyczną jak tą z poprzedniego sklepu) w dużo niższej cenie i zgadnijcie w jakim rozmiarze.... wielkie zaskoczenie M.
Pomiędzy zdążyłam się popłakać w toalecie, bo przez chwilę myślałam, że ta kobieta ma rację i serio muszę schudnąć, żeby coś kupić. Całe szczęście to był tylko chwilowy kryzys, ale zobaczcie jak takie głupie rzeczy wpędzają w kompleksy (szczególnie młode dziewczyny).
A co gdyby na moim miejscu była dziewczyna, która już ma problemy z akceptacją siebie?
Ja również przechodziłam przez taki okres w życiu i takie komentarze serio są nie na miejscu.
Ogarnijcie się ludzie.
Mam nadzieję, że nigdy nie spotka was podobna sytuacja, a jeśli tak to przypomnijcie sobie to, że jesteście piękne, kochane, a wasze ciała to pieprzone ideały❤️❤️(słowa kieruję do kobiet, ponieważ afera dotyczyła zakupu sukienki)
