– Jak ty nic nie rozumiesz – powiedziała, jakby do siebie. – A jakby plotki były prawdą? Co jeśli miałabym kochanka, a Marsel nie byłby twym dzieckiem? Dodaj dwa do dwóch – poleciła.
Héctor uśmiechnął się pod nosem, zmarszczył brwi, następnie wystrzelił je w górę, w kierunku swoich gęstych, choć krótkich włosów.
– Rozumiem – odparł poważnie. – I dla dobra tego dziecka, lepiej zmilcz, jeśli miałaś jakąś przygodę w naszym małżeństwie.
– A co, kochałbyś go mniej, gdyby nie był twój? – zapytała wprost. Poczyniła to bardzo bezczelnie, z zacięciem i przebłyskiem zwycięstwa na drobnej, dziewczęcej twarzy.
– Nie. – Héctor pokręcił głową. – Kochałbym go tak samo, Cyntio. Nie chcę jednak, by mój syn wychowywał się bez matki.
– Zatem, jeśli Marsel okaże się nie być twój, to zachowasz go jako swego syna, ale mnie odeślesz? – dopytywała.
Héctor poczuł gniew. Szczerze wątpił, by Cyntia mówiła prawdę. Uważał, że żona mogła go zdradzić, ale nie tak wcześnie, by Marsel mógł okazać się nie być jego dzieckiem. Wybitnie jednak zdenerwowała go jej pomysłowość. I to, że jest w stanie poświęcić własne dziecko za swą wolność.
Wstał. Poczynił to szybko, bez zawahania. Podszedł do żony i podniósł rękę na krzyż, na wysokość swojej głowy. Uderzył na odlew. Wyjątkowo mocno. I choć nie upadła na ziemię, tylko zatrzymała się rękoma na ścianie, to poczuła ciepło na wardze i brodzie. Wysunęła język. Zasmakowała swojej krwi.
– Nie handluj nim, kurwa! – wrzasnął. Pochwycił za ramię żony i szarpnięciem odwrócił ją przodem do siebie. – Nie waż się nim handlować – warknął przez mocno zaciśnięte zęby. – Nie bądź jak twoja matka – powiedział słabnącym tonem, ale ramię żony wciąż ściskał, coraz mocniej, coraz bardziej boleśnie. Drugą dłoń zacisnął w pięść.
– Jestem w ciąży! – wydarła się błagalnie. Dopiero wtedy zapłakała.
Link: https://www.wattpad.com/story/190437911-jab%C5%82ka-i-%C5%9Bniegi