storytime
(kluczowa informacja, moja szkoła ma parter, pierwsze i drugie piętro i strych, schody na strych nie są urzywane od czasu gdy mieszko przyjął chrzest, ale te schody są tak dziwnie zagięte i mają półpiętra w połowie)
więc, siedziałam z koleżanką i koleżanką i szczurem (czyt. chłopakiem mojej koleżanki, który ma ujemny iloraz inteligencji) na półpiętrze schodów na strych i zadzwonił dzwonek na matme. tracąc wszystkie powody do dalszej egzystencji, jęknęłam go koleżanki żeby pomogła mi wstać bo opuściły mnie wszystkie siły życiowe. podała mi rękę i pociągnęła żebym wstała. nie wstałam bo było zamało miejsca i walnęłabym ryjem w ścianę więc zmieniłyśmy pozycję a ona zeszła schodek próbując mnie podciągnąć. nie przemyślała jednak siły z jaką to zrobiła i wyjebała się ze schodów ciągnąc mnie za sobą
( bolące 20 stopni w dół)
- Ała!!! - krzyki umierania mnie i jej
nauczycielka biologi - coś się stało! pomogę wam wstać
złapała mnie za rękę ale krzyknęłam z bólu więc mnie póściła. pomogła wstać koleżance ale i ona wykręcała się z bólu porównywalnego do tego przy porodzie
koniec?
mam zwichnięty nadgarstek a ona skręconą kostkę :3
morał - nie zniżaj się do naszego poziomu intelektualnego