Wybaczcie za opóźnienie, ale znalazłam w końcu betę i poczekam aż naniesie potrzebne poprawki, rozdział trzeci już w drodze!
"– Posłuchaj mnie Bailonie – przerwał mu, łapiąc go za ramię – zaraz po tym, jak się ściemniło, kamień w pierścionku Shayi zabłyszczał błękitem. Czy wiesz, jakie białe kamienie świecą na taki kolor w nocy? – zapytał, a Bailon przystawił palec wskazujący do ust i zmarszczył brwi w zastanowieniu. Potem uniósł je i wytrzeszczył oczy, patrząc na Esionela.
– To niemożliwe… – zaczął, chcąc zaprotestować, ale brat mu przerwał.
– A jednak. Niby nie mamy pewności, ale ja czuję, że to to – odparł, z widocznym zawzięciem na twarzy. Bailon odgarnął, długie po pas, włosy z twarzy. Odetchnął.
– Skonfrontujmy to z nim i przyciśnijmy do ściany, nie będzie miał jak uciec, a w pięć sekund nie wymyśli wymówki. – Bailon uśmiechnął się w podekscytowaniu. Jego ekscentryczna dusza nieco nudziła się w zamku, gdzie nie działo się nic ciekawego. Nie zwrócił uwagi na karcący wzrok brata."