Zdarza mi się nie spać przez całą noc, tylko aby oglądać wschód słońca. Niby kompletnie nic mi to nie daje, a jednak ujawnia u mnie uczucie kompletnej wolności. Wschody słońca to momenty kiedy tak właściwie czuję się żywa, całkowicie bezpieczna. Wschody słońca nigdy mi się nie znudzą - są dla mnie jak darmowa terapia u psychologa, jak najlepsze antydepresanty przypisane od psychiatry, a jednocześnie jak papierosy dla osoby uzależnionej od nikotyny. Działają pobudzająco, niemalże uzależniają. Mają w sobie coś, czego nie mają zachody.
Możliwe, że kocham wschody słońca dlatego, że nie są one romantyzowane tak jak zachody, dlatego, że nie mają za zadanie podkreślić tajemniczość tak jak noc. Nie są one również nudne i fałszywe jak dzień.
Wschody słońca są dla ludzi poszukujących samych siebie, spośród wszystkich opcji na świecie. Są dla artystów, ponieważ ukazują delikatną piękność, dokładnie taką samą jaką mają w sobie ludzie, których przedstawiają w swoich dziełach.
Każdy wschód słońca pokazuje prawdziwe emocje, ponieważ każdy kto daje radę wytrwać do wschodu słońca, jest na tyle zmęczony, że nie ma siły udawać kogoś kim nie jest.
Dlatego zdarza mi się nie spać całą noc, tylko aby oglądać wschód słońca - aby przypominać sobie kim tak naprawdę jestem, aby wyzwolić się od wszystkiego co sprawia, że jestem nieszczęśliwa. Aby żyć i być prawdziwą, nie idealną sobą.