(tw: self-harm)
nico uderza sie w policzek. raz, drugi, trzeci, kolejny, nastepny. uderza sie z calej sily, tak, jakby usilowal zgniesc swoja szczeke, przedziurawic policzek, zostawic trwaly, czerwony slad do konca zycia. uderza sie. zaraz wsiadze na rower, nie bedzie juz mogl, wiec robi to teraz, poki nikt z grupy nie patrzy.
percy, glupi percy. znowu wszystko przez niego. znowu nico przypomina sobie, jak bardzo w nim przepadl. taka jest prawda: nico przepadl. i annabeth nie pomaga, jej zachowanie wcale nie pomaga, chociaz pewnie nie ma o tym pojecia. percy, percy, percy, annabeth, ich milosc, pocalunki, bliskosc, oddanie. PERCY. nico nie moze juz na to patrzec. wewnwtrznie prochnieje. przysiega sobie, ze jeszcze raz uslyszy czule slowka kierowane z ust percyego do annabeth, a powie mu prawde, ale to nigdy sie nie zdarza. nie moze mu powiedziec: nie teraz, kiedy wiedzie tak szczesliwe zycie z annabeth. nie teraz, kiedy RZECZYWISCIE SIE KOCHAJA.
nico wsiada na rower, kreci mu sie w glowie. policzek pulsuje bolem, promieniuje. kolezanka z grupy pyta go, czy wszystko w porzadku, bo najwyrazniej ma zaszklone oczy.
di angelo odpowiada, ze jest okej.