serio zaczynam mieć wrażenie, że całe uniwersum jest przeciwko temu, bym się znowu na żywo zobaczył z jedną osobą. dosłownie, nieironicznie. od trzech, już prawie czterech lat za każdym razem gdy mamy się zobaczyć, coś musi się spieprzyć. wakacje chyba 2019, jakoś tak było, że owa osóbka najpierw miała zawalone wakacje, a później ja wyjazdy. potem znowu coś się działo, że nie mogliśmy się widzieć. kolejne wakacje, znowu wyjazdy, ale też z kontaktem było źle. na jakiś czas kontakt osłabł. poprawił się. rok temu miałem jechać na osiemnastkę owej osoby i dosłownie gdy wyjeżdżałem z bratem, popsuł się samochód. miałem jechać w wakacje na konwent i się zobaczyć, rodzice mieli problem. mieliśmy się zobaczyć po świętach, znowu coś nie poszło. miałem jechać w przyszłym tygodniu, problem z samochodem i rodzicami, którzy samego nie puszczą mnie pociągiem. chce mi się po prostu płakać z bezradności i ogromnej frustracji.