– Staram się cię zrozumieć, naprawdę, ale... – Rozłożyłem ręce. – Nie udaje mi się. Myślę, że psycholog to jednak nie pięściarz. Nie trzeba wracać do domu z obitą twarzą.
– Przecież tego nie zaplanowałam. Czemu jesteś zły na mnie, a nie na niego?
– Może dlatego, że ja też chętnie przyrżnąłbym obcej babie, gdyby namawiała cię do tego, byś ode mnie odeszła.
– Nie wierzę. – Zrobiła duże oczy. – Trzymasz jego stronę.
– Jestem przeciwny rozwodom i wtrącaniu się w cudze małżeństwa – zaznaczyłem. – Rozumiem, że dajesz dom kobietom z dziećmi, które do ciebie przychodzą. Rozumiem wsparcie finansowe, psychiczne i emocjonalne. I na tym kończy się moje zrozumienie.
– No tak. Czego ja się właściwie spodziewałam od pana myślącego: żonie można przyłożyć, gdy ta na to zasłuży? – zapytała, nie kryjąc cynizmu.
Zaśmiałem się. Spokojnie i powoli pokręciłem głową.
– Nie odbiję piłeczki, bo nie na tym ma polegać rozmowa, która ma prowadzić do pojednania. I jak już mówiłem, nie chcę cię skrzywdzić. Jednocześnie nie chcę mieć za jakiś czas wyrzutów sumienia z powodu tego, że nie zareagowałem. Co gdy coś ci się stanie? Co gdy teraz powiem: pracuj dalej, a następnym razem jakiś furiat potraktuje twoją głowę o ścianę albo wbije ci nóż w brzuch?
– Nie przesadzaj.
– Twoje klientki pochodzą z różnych środowisk. Niejedna ma dzieciaka z facetem co siedział. Niejeden z tych mężów, ojców, konkubentów to nałogowy dopalacz. Nie wiesz co takiemu odbije. Nie możesz przewidzieć, że zawsze będziesz miała szczęście i nigdy nic poważnego ci się nie stanie.
– W takim razie najlepiej zamknij mnie w domu! W pierdolonej, złotej klatce! – Wstała i wyraźnie chciała skierować się do wyjścia. – Wtedy będę najbezpieczniejsza! – wrzasnęła i ruszyła.
Szybko ją zatrzymałem. Niemocno chwyciłem za nadgarstek. Nie wstałem z fotela. Przymknąłem oczy, nim ponownie na Magdę spojrzałem.
– Jeszcze raz krzykniesz, a będziesz płakać – uprzedziłem ostro.
https://www.wattpad.com/story/167322629-miejskie-opowie%C5%9Bci