dziennik pokładowy, 24 styczeń. drogi pamiętniczku, ten dzień mi się chyba przyśnił. nie wiem w sumie. prawie wywaliłem klaudii pudełko z żelkami przez okno, bo mi się ślizgały ręce i nie mogłem tego otworzyć, więc otworzyłem okno dla świeżego powietrza i nic się nie stało. później zaczepiła mnie jakaś weronika na korytarzu, a ja wiesz, jestem otwarty na wszystko, więc mówię, że hej, tak, mam imię, a ona powiedziała, że to pierwsze miesiące w tej szkole. wiesz, wysłuchałem tego, umiem słuchać, bo ten, lubię słuchać myśli innych, nie? wydawało mi się, że ta cała rozmowa mi się śniła, ale umiałem powtórzyć to co powiedziała, więc ten, gdzieś moje skupienie się zostało. nagle mi powiedziała, że ma prawie 18 lat, a ja nie mam pytać, czemu jest w pierwszej klasie i gdzieś poszła. nie, że wyglądała na tyle lat, ale przez jej wygląd wydawało mi się, że bardziej nie wie co tu robi, niż ja sam. analizowałem tą rozmowę przez jakieś 30 minut, kiedy nauczycielka mi tłumaczyła coś o monopolu i konkurencji na rynku. wiesz pamiętniczku, umiem słuchać. patrzeć też, a klaudia robiła obok mnie jakieś dzieło. zapytałem ją o to, nie? odpowiedziała, że to okładka do jej nowego albumu muzycznego, a ja byłem jak ooookej, bez problemu, może mam gorączkę i jeszcze śpię. bo w sumie, czemu miałbym odpowiedzieć inaczej, fajnie, że coś robi. boo każdy coś robi, pamiętniczku. dodałem jej, że gratuluję, mimo, że nie wiem o co do końca jej chodziło, ale mi się tu podobało, bo miało niby fajny klimat. nie muszę tego rozumieć, by to wspierać. potem poszedłem na autobus i wpadłem na pomysł na arta i byłem jak cholera, fajnie by było umieć rysować, ale potem pomyślałem, kurwa przecież i tak to robię. bo ej, przecież lubię rysować stickmany w paincie, czemu miałbym to przestać robić i wziąć się za coś profesjonalnego, czego proces mi nawet nie sprawia frajdy i mnie drażni? że ej, mam inną rzecz do zrobienia z tego, która faktycznie będzie łooo fajna. iii w autobusie zobaczyłem swoją znajomą